sobota, 22 września 2012

Laminowanie włosów po mojemu

Laminowanie włosów obiegło błyskawicznie całe rzesze włosomaniaczek :) Ja również zastosowałam żelatynę jako maskę. Najpierw skorzystałam z przepisu Miss Fashionistki, czyli łyżkę żelatyny rozpuściłam w 3  łyżkach wrzątku, po ostygnięciu dodałam połowę łyżki maski. Efekt? Włosy przesuszone, sztywne, rozprostowane, nijakie :/ Nie zrobiłam zdjęcia, żeby Was nie straszyć. Spodziewałam się, że tak będzie, ponieważ zdążyłam już trochę poznać swoje włosy i wiem, że nie lubią za bardzo protein.

Ale postanowiłam dogodzić swoim włosom przygotowując maskę, która zapewnia moim włosom to, co lubią najbardziej: równowagę między proteinami i nawilżaczami. Łyżkę żelatyny rozpuściłam w 3 łyżkach wrzątku i wstawiłam na 15 minut do lodówki, żeby trochę zgęstniało. Później dodałam łyżeczkę płynnego miodu, 3 krople olejku z korzenia łopianu i łyżkę maski Biovax. Wymieszałam, nałożyłam na umyte włosy i trzymałam pod czepkiem i ręcznikiem 30 minut. Efekt? Włosy idealnie nawilżone, mięciutkie, ładnie pofalowane, zero puszenia :) Jestem mega zadowolona z tej maski, wczoraj zużyłam połowę, drugą oddałam mamie :) Myślę, że będę ją robić raz w tygodniu, bo przypadła mi do gustu.


Próbowałyście laminowania? 

poniedziałek, 17 września 2012

Zrobiłam wcierkę przeciw wypadaniu włosów

Ukręcenie wcierki chodziło za mną już od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogłam się zabrać, nie miałam na nią pomysłu. W końcu pomysł nadszedł, zainspirowałam się ziołowymi, rosyjskimi tonikami do skóry głowy. Na dozie złożyłam zamówienie i już na drugi dzień było do odebrania.
Szyszka chmielu - stosuje się przy wypadaniu włosów, łojotoku, łupieżu, braku puszystości; wzmacnia cebulki włosów, ma działanie rozjaśniające.
Kłącze tataraku - bogate w olejki eteryczne, hamuje łupież i łysienie, poprawia ukrwienie skóry głowy, pobudza porost włosów.
Ziele bylicy bożego drzewka - stosowane było w medycynie ludowej jako stymulator wzrostu włosów (poprawia ukrwienie skóry) oraz w leczeniu łupieżu.
Korzeń łopianu - ma działanie tonizujące, zmniejsza przetłuszczanie włosów, zapobiega nadmiernemu wypadaniu.
Woda pokrzywowa i woda brzozowa - alkoholowe wyciągi z ziół, kupiłam z myślą o zakonserwowaniu wcierki.

Wzięłam po ok. 20 gram z każdej paczki, wrzuciłam do garnka, zalałam wrzątkiem do poziomu ziół i gotowałam na malutkim ogniu dwie godziny. Po ostygnięciu wlałam 100 ml wody pokrzywowej, wymieszałam i odstawiłam na całą noc. Rano odcedziłam napar przez bawełnianą ściereczkę i przelałam do butelki ze spryskiwaczem. Po dobie na dnie utworzył się osad, więc zlałam płyn, osad wylałam i wypłukałam pojemnik. Wcierka wróciła do butelki :)
Wyszło pełne 200 ml produktu. Płyn ma delikatny, ziołowy zapach i brunatny kolor. Blondynkom nie polecam ;) Mam nadzieję, że wcierka pomoże ograniczyć wypadanie moich włosów, które zaczyna mnie lekko przerażać. O efektach napiszę za miesiąc :)

Obecnie przebywam w swoim małym, rodzinnym mieście. Dzisiaj wstąpiłam do drogerii Natura i oczy aż mi się zaświeciły. Tak dobrze wyposażonej drogerii nie widziałam już dawno (a mieszkam w centrum Łodzi - dużego, jak by nie patrzeć, miasta). Zobaczcie, co jako pierwsze wylądowało w moim koszyku. Dostępne były wszystkie trzy rodzaje, ale na razie wzięłam dwa. Cena 7,50 zł. Namówiłam mamę, żeby wtarła w skalp - teraz chodzi z tym ze skrzypem polnym na głowie ;)
Jakiś tydzień temu, w Rossmannie wpadł w moje ręce róż z limitowanej serii Essence, jego cena 9 zł (w tym samym małym mieście). Kolory fajnie dobrane, ślicznie wygląda na buzi :) Czaiłam się na niego od samego początku, ale w Łodzi próżno było szukać. Coś czuję, że będę częściej odwiedzać rodziców :)

Jestem ciekawa, jak u Was z wypadaniem? Czy tylko mnie dopadło, czy to po prostu "jesienne przesilenie"?

Polecacie coś jeszcze z limitek Essence?

niedziela, 16 września 2012

Manicure hybrydowy - hit, czy kit?

Któregoś pięknego, słonecznego, wakacyjnego dnia idąc do sklepu zauważyłam szyld obok salonu kosmetycznego "paznokcie hybrydowe 30 zł". To o połowę taniej, niż zwykle. Nie zastanawiając się zbyt długo, umówiłam się na ten sam dzień. Wybrałam kolor niebieski :) Sam proces trwał około godziny. Paznokcie sama przypiłowałam już wcześniej, skórki odepchnęłam, więc zostało tylko malowanie. Kosmetyczka najpierw lekko zmatowiła płytkę miękkim peelingiem, nałożyła bezbarwny podkład (na 2 minuty do lampy), później 3 warstwy lakieru hybrydowego (po każdej wkładałam palce do lampy na 2 minuty), na koniec poszedł nabłyszczacz i na 4 minuty do lampy.
Efekt końcowy był całkiem ładny, mimo że końcówki paznokci lekko prześwitywały. Miałam wielkie nadzieje z tym sposobem manicure, kosmetyczka zapewniła, że lakier utrzyma się 2-4 tygodnie. To było dla mnie istotne, ponieważ tradycyjny lakier odpryskiwał już po 2 dniach i nie było na to rady :( A jak było w tym przypadku? Po tygodniu odrost był tak duży, że wyglądał nieestetycznie. Poza tym lakier zaczął się wyszczerbiać na czubkach, a po tym odłaził płatami i zszedł całkowicie z moją małą pomocą. Nawet nie musiałam zmywać acetonem. Paznokcie nie były zniszczone ani trochę, więc to duży plus. Ale trwałość nie najlepsza, trochę się zawiodłam.

Polecam osobom, które wyjeżdżają gdzieś na kilka dni, do tygodnia i nie chcą tracić czasu, bądź nie mogą malować w tradycyjny sposób. Lakier hybrydowy łatwo zniszczyć, więc odradzam prace porządkowe bez użycia rękawic.

Miałyście? Lubicie?

sobota, 15 września 2012

Joanna "z apteczki babuni" - peeling i masło

Dzisiaj przedstawię kosmetyki firmy Joanna, które dostałam jakiś czas temu na spotkaniu blogerek w Łodzi :)

Masło do skóry normalnej z masłem shea i ekstraktem z bawełny

Konsystencja bardzo treściwa, masło gęste, pachnie delikatnie i przyjemnie :) Moja skóra jest bardziej sucha niż normalna, ale kosmetyk przypadł jej go gustu. Wspaniale ją nawilżył, już po kilku użyciach stała się bardziej sprężysta, naskórek na łydkach przestał się łuszczyć. Nadaje się do całego ciała, zdarzyło się, że smarowałam nim dłonie i również nieźle się sprawdziło :) Pozostawia na powierzchni skóry delikatny, ale niezbyt tłusty film, który chroni ją przez wysuszeniem. To bardzo przyjemne masło, z czystym sumieniem polecam.
W składzie znajdzemy, m.in. parafinę (ale dopiero na 8 miejscu w składzie), glicerynę, alantoinę, panthenol.

Wygładzający peeling do ciała z proteinami mlecznymi i ekstraktem z miodu
To mój faworyt :) Kosmetyk ma żelową konsystencję, co sprawia że łatwo się nakłada i jest bardzo wydajny. Posiada fajny, jakby miodowy zapach, a jego drobinki ścierające są w sam raz - dla niektórych może dość ostre, ale ja właśnie takie lubię.  Dzięki temu peelingowi polubiłam rytuał wygładzania ciała - po nim skóra staje się mięciutka, delikatna, odświeżona i nawilżona, ale bez żadnego tłustego filmu. Chciałabym go kupić ponownie, jednak nigdzie go nie widziałam, a szkoda :(


Co o nich myślicie? Używałyście?

czwartek, 13 września 2012

Olej Sesa - recenzja

Receptura olejku pochodzi ze starodawnych ajurwedyjskich pism. Składa się on z 18-tu bogatych w składniki odżywcze ziół, 5 olejków doskonale nawilżających włosy i mleka. Cała receptura przygotowana została według procesu Kshir Pak Vidhi, w którym zbilansowana mieszanka ziół połączona zostaje z mlekiem a następnie aktywowana poprzez 5 olejków.
Olejek jest bogaty w witaminy C i E. Jest to środek powstrzymujący wypadanie włosów, stymuluje wzrost gęstszych, zdrowych i długich włosów, eliminuje łupież. Regularne używanie oleju powoduje że włosy stają się lśniące i zdrowe a cebulki doskonale odżywione.

Skład:
* Bhrungraj (Eclipta alba) 3%
* Trifala 3% w/v
* Brahmi (Saraswathi) (Centella asiatica) 1% w/v
* Chameli Pan(Chetika) (Jasminum officinale) 1% w/v
* Chanothi (Krishnala) (Abrus precatorius) 0.5% w/v
* Dhaturo(Mahamohi) (Datura metel) 2% w/v
* Elaychi (Sukshma) (Elettaria cardamomum) 0.5% w/v
* Gali pan (kalkeshi) (Indigofera tinctoria) 1.% w/v
* Indravama (Gavakshi) (Citrullus colocynthis) 1.% w/v
* Jatamansi (Tapasvini) (Nardostachys jatamansi) 0.5% w/v
* Karanj Beej (Chirbilvak) (pongamia glabra) 0.5% w/v
* Neem Beej (paribhadra) (Azadirachta Indica) 0.5% w/v
* Mahendi Pan (Henna) (Lawsonia alba) 0.5% w/v
* Mandur (Sinhan) (Ferri peroxi dumrubrum) 4% w/v
* Rasvanthi (Rasgarbh) (Berberis aristala) 0.5% w/v
* Akkal kara (Anacyclus pyrethrum) 0.5% w/v
* Vaj (Jatila) (Aconus Calamus) 0.5% w/v
* Yashti Madhu (Mulethi) (Glycyrrhiza glabra) 0.5 % w/v
* Milk (Dugdha) 10% v/v
* Wheat Germ Oil (Triticum aestivum) 1% Bogate w witaminę E, jako antyoksydant chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV. Zawiera proteiny z ziaren pszenicy.
* Lemon Oil (Citrus medica) 1% Bogate źródło witaminy C i antyoksydantów.
* Nilibhrungandi Oil 8% Wspomaga porost włosów
* Til Oil (Sesamum indicum) 25% (olejek sezamowy) Wzmacnia włosy oraz likwiduje ich wypadanie
* Sugandhit Dravya 2%
* Coconut Oil olejek kokosowy jako baza
Źródło: www.hefy.pl

Moja opinia:Olej zamknięty jest w białej, nieprzeźroczystej buteleczce z dużym otworem. Przez nieuwagę możemy wylać za dużo kosmetyku, dlatego według mnie powinien być mniejszy. Konsystencja raczej rzadka, kolor jasnozielony. Wydajność przeciętna, miałam wrażenie, że moje włosy go "piją", dlatego nakładałam trochę więcej, niż innych olei. Zapach budzi spore kontrowersje wśród blogerek, ja zawsze uważałam, że to kwestia gustu. Sesa pachnie jak duszące, orientalne kadzidło. Dla mnie to cudowny zapach, który uwielbiam, dlatego cieszę się, że utrzymywał się na moich włosach jeszcze kilka godzin po zmyciu oleju :) Jeśli chodzi o działanie, to przede wszystkim wygładzanie i zmiękczanie . Po kilku użyciach moje włosy były bardzo nawilżone i takie "do miziania" ;) Puszenie ustało, nawet na końcówkach. No i ten niesamowity blask :) Kilka razy nałożyłam kosmetyk na skalp, ale nie zauważyłam szybszego wzrostu, ani zmniejszonego wypadania. Ale zaznaczam, że mój skalp nigdy nie przepadał za olejami, woli wcierki i maski :) Olej Sesa wart jest uwagi, pewnie za jakiś czas kupię go ponownie, bo moje włosy bardzo go polubiły :)

Używałyście? Lubicie?

niedziela, 9 września 2012

Czerwiec - wrzesień, porównanie, podsumowanie

Pielęgnacja, którą stosuję od kilku dni służy moim włosom - zobaczcie jak wyglądały one wczoraj po olejowaniu, umyciu (płukanka aloesowa) i wyschnięciu, bez żadnego stylizatora.
Szczególną uwagę zwracam na końcówki, staram się wycinać te rozdwojone i połamane. Jest już ich bardzo mało, moja cierpliwość się opłaciła :) Zabezpieczam je po każdym myciu olejem/kremem oraz serum silikonowym. Nie używam odżywek, jedynie maski, które trzymam na włosach pod czepkiem ok. 30 minut. Olej nakładam na co najmniej 3 godziny, na odżywkę be z spłukiwania.

Zobaczcie jak zmieniły się moje włosy przez ostatnie trzy miesiące. Sama byłam zdziwiona. I nawet przyrost niczego sobie, mimo podcięcia.
Moją uwagę przykuło to, że im włosy są dłuższe, tym bardziej i ładniej falują. "Skręt" jest bardziej zdefiniowany i widać  wyraźnie, że włosy są falowane, a nie takie nie wiadomo co ;) Myślę, że będą się zwijać jeszcze bardziej wraz z przyrostem. Przynajmniej mam taką nadzieję :) To, jak się układają zależy też od stopnia ich nawilżenia. Suche sterczą na wszystkie strony, puszą się i wyglądają jak siano. Nawilżone zyskują sprężystość i dobrze zdefiniowana falę.

Patrząc na takie porównanie nabrałam nowych sił, nowych pomysłów na pielęgnację i co najważniejsze jestem dobrej myśli :) Chyba kryzys minął :)    

Jak Wam się podoba zmiana? Zauważacie u siebie takie małe metamorfozy?
Życzę Wam miłej niedzieli :*

piątek, 7 września 2012

Mój pierwszy konad, włosowe zakupy

Zdobienia typu konad zawsze mnie fascynowały, ale nigdy nie zdecydowałam się na kupno zestawu, aż do teraz :) Obawiałam się, że nie będę w stanie wykonać idealnego wzorka, myślałam że jest to dość trudne. Niewiele się pomyliłam... Na początek wybrałam płytkę S3, zdrapkę, mały stempelek.
Lakiery, specjalnie przeznaczone do zdobień stempelkowych, kupiłam w drogerii Natura. Koszt jednego ok. 9 zł. Trzeba pamiętać, że wzorki lepiej się odbijają, gdy lakier jest gęsty, mocno napigmentowany i wolno schnie.
Ćwiczyłam naprawdę długo, aż udało mi się uzyskać w miarę fajny efekt. Lakieru schodzi dość sporo, więc szybko się kończy :/ Po żmudnych próbach, wyszło mi takie zdobienie:
I takie:

Pod tym linkiem możecie zobaczyć filmik instruktażowy, jak wykonać zdobienie metodą stempelkową :)

Wczorajsze zakupy "włosowe":
1. Krem do rąk z masłem shea z Biedronki - do zabezpieczania końcówek
2. Balsam do kąpieli dla matek Babydream - do mycia włosów (tylko nie wiem czemu opakowanie jest białe, zawsze kupowałam różowe, ale teraz nie było...)
3. Maska do włosów suchych i zniszczonych Biovax - moje włosy ją uwielbiają, recenzja tutaj
4. Serum do zabezpieczania końcówek A+E Biovax - uwielbiam :)
5. Wypełniacz do koka - wkrótce pokażę fryzurę wyczarowaną za jego pomocą :)

Podobają się Wam zdobienia tego typu? Miałyście doświadczenia ze stempelkami? Może macie dla mnie jakieś rady? Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat :)

Biorę udział w ciekawym konkursie u Prerii, szczegóły pod tym linkiem :)

środa, 5 września 2012

Kryzys :( Wrześniowy plan pielęgnacyjny

Główną przyczyną mojej dość długiej nieobecności był włosowy kryzys, który dopadł mnie podstępnie. Trwa on właściwie do dziś. Jaka jest jego przyczyna? Po ośmiu miesiącach intensywnej pielęgnacji włosów, podczas których obcięłam ok. 15 cm, spodziewałam się, że będą w coraz lepszym stanie, a tu niespodzianka! Gdy tylko ich długość wychyli się trochę za ramiona zaczynają się rozdwajać (roztrajać też) i łamać na potęgę. Tak było kiedyś i tak też jest teraz. Końce są w strasznym stanie, suche jak siano, trzeszczą pod palcami :( Problem ten dotyczy tylko niektórych partii włosów, tych najbardziej porowatych, "lekkich", czyli: z przodu przy twarzy, przy uszach, z tyłu pasemko wierzchnie z czubka głowy. Lekarstwem na to było dla mnie zawsze cieniowanie, skracanie tych problematycznych warstw. Ale musiałam to robić co 3 miesiące, no i nie czułam się z tym dobrze, bo cieniowanie rozprostowuje moje fale i spusza włosy. Jakby tego było mało włosiska zaczęły wypadać garściami. Dawno już nie miałam takiego problemu :( Włosów robi się coraz mniej i mniej... Przy czesaniu wydzieram ich mnóstwo, ponieważ są tak suche, że nic nie ułatwia ich rozczesywania. I żadna szczotka z naturalnym włosiem tu nie pomaga. Odechciało mi się wszystkiego, najchętniej ogoliłabym głowę na łyso i cześć. Oczywiście nie zrobiłam tego. Końcówki podcięłam minimalnie, kupiłam kosmetyki, które mam nadzieję pozytywnie wpłyną na moją głowę i czekam na poprawę. Gorzej to już chyba nie będzie.

Obecnie moje włosy wyglądają tak (bezpośrednio po myciu, jeszcze wilgotne, bez żadnej stylizacji):
Plany na wrzesień:
1. Tonik przeciw wypadaniu włosów
2. Kapoor Kachli odżywka stymulująca włosy
3. Puder Maka przeciw wypadaniu
4. Olejek łopianowy
5. Maska drożdżowa pobudzająca wzrost włosów, moja ukochana, recenzja tutaj

Odżywka w sprayu bez spłukiwania Dove. Postawiłam na silikony, żeby przy czesaniu wyrywać jednak jak najmniej włosów, innego wyjścia nie ma.

Wewnętrznie wracam do MegaKrzemu, chcę go wykończyć, a później zobaczymy.

Mam nadzieję, że nikogo nie zdołowałam tym postem. Czas na szukanie inspiracji na Waszych blogach, Kochane :*