wtorek, 4 marca 2014

Fructis goodbye damage - recenzja odżywki

Do kupienia tej odżywki skusiło mnie... sama nie wiem co. Skład przeciętny, dużo sztucznej chemii, trochę ekstraktów, silikon i tyle. Może wzięłam ją ze względu na ładne opakowanie, albo na chęć wypróbowania czegoś nowego, ale nie rosyjskiego. ;) W każdym razie nie spodziewałam się świetnych rezultatów na moich włosach. Do testów podeszłam dość sceptycznie. Moje włosy były wtedy zadowolone, w dobrej formie. Nie było więc potrzeby ich "ratowania".  Daruję sobie wklejanie opisu producenta, ponieważ każda świadoma włosomaniaczka powinna kierować się raczej składem kosmetyku, niż obietnicami.


Skład:
Aqua/water, cetearyl alcohol, behentrimonium chloride, cetyl esters, nacinamide, saccharum officinarum extract / sugar cane extract, hydrolyzed vegetable protein pgpropyl silanetriol, trideceth-6, chlorhexidine digluconate, limonene, camellia sinensis leaf extraxt, linalool, benzyl salicylate, benzyl alcohol, amodimethicone, isopropyl alcohol, pyrus malus extract / apple fruit extract, pyridoxine hci, citric acid, butylphenyl methylpropional, cetrimonium chloride, citronellol, citrus medica limonum peel extract / lemon peel extract, hexyl cinnamal, phyllanthus emblica fruit extract, parfum.

Cena: 10zł/200 ml

Konsystencja: produkt jest gęsty, co czyni go wydajnym

Zapach: przyjemny, słodki, dość szybko "ucieka" z włosów

Działanie:
Kosmetyk zamknięty jest w opakowaniu na klik, co jest wygodne, chociaż uniemożliwia wydobycie jego resztek. Sama odżywka ma smarowną konsystencję, którą przyjemnie nakłada się na włosy. Początkowo moje pukle fajnie na nią zareagowały - bardzo ułatwiła ich rozczesywanie. Po wyschnięciu wyczułam miękkość, elastyczność, zero puchu. Nie obciążyła też za bardzo. Niestety po kilku godzinach końcówki zaczęły strączkować. Poplątały się  tak bardzo, że musiałam spiąć włosy. Po kilku użyciach pod rząd zauważyłam oblepienie włosów. Stały się smętne i bez życia. W ruch poszedł oczywiście szampon z sls i załatwił sprawę. :) Opakowanie dokończyłam stosując naprzemiennie z innymi odżywkami - nigdy raz po razie. W tym systemie jakoś dała radę. Ale ogólnie nie jestem zachwycona, już do niej nie wrócę.


Miałyście któryś z produktów goodbye damage?
Co o nich myślicie?

niedziela, 2 marca 2014

Moje włosy w dziennym świetle i "od przodu"

Witajcie! :) Niedawno uświadomiłam sobie, że zazwyczaj pokazuję Wam włosy nie dość, że od tyłu, to jeszcze na zdjęciu z lampą. Tu niestety jest wina aparatu, który ma już ładnych parę lat i nie służy najlepiej. Dziś udało mi się zrobić kilka zdjęć w plenerze, dlatego chciałam pokazać, jak włosy wyglądają całościowo, razem z twarzą. :) Są muśnięte słońcem, zdjęcie wykonane bez lampy. Grzywka wyjątkowo nie prostowana (zazwyczaj robię to prostownicą - niestety), świeżo podcięta i dlatego jest na całym czole. Częściej zaczesuję ją na bok. Cały czas zastanawiam się, czy lepiej wyglądam z grzywką, czy bez. Końcówki również minimalnie podcięte - 1cm.


Pogoda wcale nie była tak piękna, jak by się mogło wydawać. Słoneczko wyszło tylko na chwilę, a temperatura nie sprzyjała długim spacerom (tylko 3 stopnie). Szybko wróciłam do domu, do swoich obowiązków.


Jak Wam się podobają moje włosy od przodu? :)

środa, 26 lutego 2014

Maska do włosów Gloria - cudo za grosze

Dzisiejszą bohaterką jest maska, którą kiedyś kupiłam przypadkiem podczas postoju w Redzie (akurat wracałam z nadmorskich wakacji). Stała taka niepozorna wciśnięta między inne kosmetyki do włosów. Niska cena skusiła mnie do zakupu. Skład też wydał mi się przyjemny, szczególnie wyciąg z szyszek chmielu. ;) Opakowanie również przypadło mi do gustu - szata graficzna może nie powala, ale forma słoiczka jak najbardziej mi odpowiada. To chyba mój ulubiony rodzaj zamknięcia kosmetyków - można wydobyć nawet najmniejsze resztki.


Skład:
Aqua, Cetrimonium Chloride, Cetyl Alcohol, Humulus Lupulus Extract, Parfum, Panthenol, Glyceryl Stearate, Citric Acid, Methylchloroisothiazolinone(and) Methylisothiazolinone, Bromonitropropandiol, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Benzyl Salicylate, Citral.

Cena:
ok. 7 zł/240 ml

Dostępność:
Auchan

Kolor/zapach:
Produkt jest biały, posiada przyjemny zapach


Działanie:
Moje włosy polubiły się z tym produktem już od pierwszego użycia. Były gładkie, miękkie i fajnie się układały. Maska znacząco ułatwia rozczesywanie. Dociąża, więc będzie odpowiednia dla włosów suchych i wysokoporowatych. Pozostawia je takie śliskie, mimo braku silikonów. Aż mi gumka z nich zjeżdżała. :p Stosowana na skalp trochę wzmaga przetłuszczanie, nakładałam więc tylko na długość. Konsystencja średnia, nie za gęsta, ale też nie spływa z włosów. Dość wydajna, wystarczyła mi na długo.

Żałuję, że jest tak kiepsko z dostępnością Glorii. W moim mieście nie ma sklepu Auchan, do najbliższego mam daleko. Maska podbiła moje serce na tyle, że kupuje ją zawsze przy okazji wyjazdów do miast, w których jest Auchan. :) Warto ją wypróbować, gdyż za kilka złotych możemy znaleźć ideał.


Miałyście?
Zamierzacie wypróbować?

poniedziałek, 24 lutego 2014

Źle dobrałaś podkład? Dopasuj go do swojej cery :)

Uwielbiam podkłady mineralne Annabelle Minerals. Głównie za dobre krycie, trwałość, naturalny efekt i za brak zapychania. Używam wersji kryjącej. Moim pierwszym kolorem był golden fair. Początkowo byłam z niego zadowolona, wtapiał się w moją skórę dając idealny efekt. To się zmieniło kiedy zaczęłam stosować balsam brązujący. Podkład stał się za jasny, wyglądałam jak klown. Zamówiłam więc odcień golden light - o jedno oczko ciemniejszy od poprzedniego. I co się okazało? Za ciemny i jakby za mało żółtych tonów w nim. Kompletnie mi nie pasował. Zastanawiałam się co zrobić, nowe, duże opakowanie, nie mam komu dać, a wyrzucić szkoda. Myślałam, myślałam i wymyśliłam. :) Dopasuję podkład do swojej cery.


Sklep kolorówka znałam już wcześniej - kupowałam tam puder ryżowy. Tym razem potrzebne mi były pigmenty. Wybrałam żółcień żelazową, tycjan oraz dwutlenek tytanu. Jako gratis dostałam cocoa. Moim celem było jak najlepsze dopasowanie podkładu do mojej cery.

Zaczęłam od nasypania małej porcji podkładu Annabelle Minerals do pustego słoiczka po starym podkładzie. Dodałam odrobinę dwutlenku tytanu, ugniotłam twardą końcówką pędzla do pudru, dodałam jeszcze więcej aż stwierdziłam, że kosmetyk jest odpowiednio rozjaśniony. Następnie nasypałam maleńką szczyptę żółcieni żelazowej, ugniotłam, sprawdziłam czy kolor mi odpowiada. Brakowało mi jeszcze trochę żółci, więc dodałam jeszcze pigmentu, wymieszałam i znów sprawdziłam. Było idealnie. :)


Tycjanu ani cocoa nie użyłam w ogóle, jakoś mi nie pasowały. Poniżej widzicie efekt mojego eksperymentu. Światło dzienne, starałam się jak najlepiej uchwycić kolory. Wiadomo, że nie dopasowywałam kosmetyku do kolory ręki, tylko do twarzy. Jestem bardzo zadowolona, gdyż tak naprawdę pierwszy raz mam podkład idealnie dopasowany do swojej cery.


Tak naprawdę każdy mineralny podkład możemy "przerobić". Nie wiem jak sprawa by się miała z tymi płynnymi. Jeśli wymagałyby tylko niewielkiej korekty, nie ma problemu. Pigmenty dosypuje się w ilościach minimalnych, więc kosmetyk znacząco nie zmieniłby konsystencji. Warto jednak pracować na małych ilościach, w razie czego nie będzie szkoda wyrzucić. Jeśli macie źle dobrany podkład i chcecie poeksperymentować, warto zerknąć na koło barw. Te leżące naprzeciw siebie wzajemnie się znoszą, np. pomarańczowy zgasimy niebieskim.


Najłatwiej dopasować podkład korzystając z baz kolorystycznych.
*za ciemny - color blend white
*za jasny - color blend black
*za mało żółty - color blend yellow
*za żółty - color blend blue lub color blend bellflower
*za ciepły - color blend neutral, color blend cool
*za chłodny - color blend warm, color blend honey
*za mało różowy - color blend venetian rose
Możliwości jest wiele, ja podałam tylko przykłady.


Co myślicie o moim eksperymencie?
Skusicie się na coś takiego?
A może macie idealnie dosasowany podkład? Pochwalcie się :)


piątek, 21 lutego 2014

Serum na porost włosów babuszki Agafii-czy się sprawdziło?

W poprzednim poście możecie znaleźć krótką relacje z pierwszego miesiąca zapuszczania włosów. Wspomniałam, że jedynie dwa produkty stosowałam regularnie i to im zawdzięczam dodatkowy centymetr włosów. (Bez wspomagaczy 1 cm, ostatnio 2 cm przyrostu.) Wewnętrznie stosowałam drożdże - piłam codziennie pół kostki zalanej wrzątkiem. Zewnętrznie wspomagałam się serum na porost włosów babuszki (uwielbiam to słowo :D) Agafii. Zapraszam do przeczytania mojej opinii na temat kosmetyku. :)

Opis:
Aktywne serum ziołowe na porost włosów zawiera w swoim składzie kompleks ekstraktów i olei z roślin stymulujących pobudzenie wzrostu - prawoślaz, cytryniec chiński, żeń-szeń, melisa, korzeń łopianu, pokrzywa, kotki brzozowe oraz prowitaminę B5, kompleks drożdży piwnych, papryczkę chili i Climabazol®

Prowitamina B5 – stymuluje przemianę materii, aktywizuje regenerację komórek skóry. Kompleks drożdży piwnych –zawiera proteiny(źródło energii), witaminy grupy B, wszystkie podstawowe aminokwasy. Zapewnia kompleksowe działanie odżywcze. Papryka - aktywizuje mikrokrążenie, co poprawia transport odżywczych substancji bezpośrednio do korzeni włosów.

Produkt przeszedł badania w laboratoriach Ministerstwa Zdrowia Rosji.


Skład:
Składniki INCI: Althaea Officinalis Extract (prawoślaz), Shizandra Chinensis Officinalis Oil (olej z cytryńca chińskiego), Panax Ginseng Extract (żeń-szeń), Mellissa Officinalis Leaf Oil (olej z melisy), Arctium Lappa Root Extract (łopian), Urtica Dioica Extract (pokrzywa), Betula Alba Extract (kotki brzozy), Yeast Extract (drożdże piwne), Capsicum Anuum Fruit Extract (papryka ostra), Climbazole (konserwant grzybobójczy), Allantoin (alantoina), Pantothenic Acid (kwas pantetonowy), Neolone (konserwant).

Prawie same naturalne ekstrakty. Wcierka nie zawiera alkoholu, przez co jest bardzo łagodna dla skalpu, nadaje się dla wrażliwców.

Cena: ok 16zł/150 ml


Działanie:
Na powyższym zdjęciu możecie zobaczyć, że kosmetyk ma taki brązowawy kolor, przez co po kilku użyciach brudzi butelkę. Samo opakowanie jest wygodne, atomizer sprawdza się tutaj znakomicie, nie lubię takich "lanych" wcierek. Produkt jest całkiem wydajny, wystarczył mi na 1,5 miesiąca stosowania (nie jestem zbyt oszczędna). Co do samego działania kosmetyk sprawdził się bardzo dobrze. Po miesiącu zauważyłam wysyp baby hair, z czego bardzo się ucieszyłam. :) Serum przyczyniło się do delikatnie szybszego wzrostu włosów, ale efektu "wow" nie było. Nie wzmaga przetłuszczania włosów, wręcz przeciwnie - odrobinkę je ogranicza. Zauważyłam też minimalnie większe odbicie włosów od nasady. Produkt nie podrażnia, jest bardzo łagodny. Mogę go Wam polecić z czystym sumieniem. :) 



Miałyście?
Zamierzacie wypróbować?
Jaką wcierkę obecnie stosujecie? Napiszcze koniecznie. :)


poniedziałek, 17 lutego 2014

Aktualizacja włosów - relacja z zapuszczania #1

Dziś mija miesiąc od kiedy postanowiłam, że jednak przydałoby się zapuścić choć z 10 cm włosów. Od razu zaczęłam się wspomagać od wewnątrz - piciem drożdży. Od zwenątrz oczywiście również - stosowałam wiele produktów, jednak tylko jeden z nich regularnie (serum babuszki Agafii na porost włosów). Efekt? Zmierzyłam pasemko - w styczniu było 47 cm, teraz jest 49 cm. Patrzę na odrosty - 2,5 cm. Tylko, że włosy farbowałam tydzień przed zmierzeniem pasma, więc odrosty nie są wiarygodną miarą. :p
Włosy podrosły 2 cm. Dla mnie to o 1 cm więcej niż zazwyczaj. Najbardziej widać to po grzywce. Ogólnie jestem zadowolona, głównie dlatego, że włosy się zagęściły. Wyrosło masę baby hair, które muszę teraz wygładzać, by nie odstawały. ;) Końcówki lekko podniszczone, ale nie bardziej niż zwykle. Taki urok wysokoporowatych. Na razie nie podcinam, może za miesiąc lub dwa.


Starałam się, żeby zdjęcia były w podobnej perspektywie. Ale po prawo włosy bardziej falują, więc nie do końca widać przyrost.
Kolejny miesiąc spędzę z glutkiem (czytaj siemieniem lnianym). ;) Jestem ciekawa, czy okaże się lepszym wspomagaczem, niż drożdże.


Zapuszczacie włosy?
Czym się wspomagacie?

piątek, 14 lutego 2014

Kochajmy siebie samych :)

Maciek Maleńczuk śpiewał kiedyś wraz z zespołem Pudelsi:

Nikt tego nie wie, jak ja kocham siebie
O sobie tylko śnie!
Nieważne dziewczyny, nieważne przyczyny
Ja po prostu kocham się
Na nikogo nie czekam, tylko sobie przyrzekam
Z sobą tylko być

Nigdy się nie pokłócę, nigdy się nie porzucę
Nie rozdzieli mnie nic
Nigdy z sobą się nie kłócę, nigdy siebie nie porzucę

Całe noce, całe dnie, ja po prostu kocham się


Dziś jest święto miłości, dlatego chcę zwrócić szczególną uwagę na kochanie... siebie. Tak, tak, nieraz zdarza się, że pamiętamy o wszystkich, tylko nie o sobie. Ja należę raczej do grupy umiarkowanych hedonistów, którzy uważają że nagradzanie siebie jest jak najbardziej w porządku. :) Oczywiście forma nagradzania może być różna, np. spędzenie niedzieli w ulubiony sposób, długa wieczorna kąpiel relaksacyjna z dodatkiem olejków, pójście do teatru, czy jakiś prezent. Nagradzam się, np. za zdaną sesję (mam całkiem niezłe oceny w tym półroczu :D), za dobrze wykonaną pracę, czy za ukończenie rozdziału magisterki. Dziś nagrodziłam się za to, że mam pozywtyny stosunek do samej siebie (dawniej bywało z tym różnie). ;)



Czarne mydło Babuszki Agafii, o którym już od dawna marzyłam, w końcu jest moje!
Tak samo jest w maską marokaństą Planeta Organica.

Dzisiejszy dzień spędzam dokładnie tak, jak lubię najbardziej. Odwiedzę kilka ciekawych miejsc (w tym teatr, w którym jeszcze nie byłam) w towarzystwie narzeczonego, będę próbować potraw, których smaku wcześniej nie znałam. Po powrocie do domu również nie zabraknie rozrywki. :)


Życzę Wam dużo prawdziwej miłości. :)

Jak spędzacie dzisiejszy dzień?
Podarowałyście sobie dziś coś wyjątkowego?

środa, 12 lutego 2014

Rozdanie wygrywa...

Dziękuję wszystkim za liczny udział w moim rozdaniu :) Wszystkie nagrody zgarnia...


Gratuluję! :) Mail napisany, teraz tylko czekam na dane do wysyłki od Qhoco. Zdaje się, nie prowadzi ona bloga. Tymbardziej się ciesze z jej wygranej, ponieważ z oczywistych powodów miała mniejsze szanse.

wtorek, 11 lutego 2014

Pozytywne zaskoczenie :) Planeta Organica balsam tybetański

Balsam tybetański kupiłam z myślą o pielęgnacji skalpu. Poszukiwałam czegoś lekkiego, najlepiej o rzadkiej konsystencji. Włoski muszę myć codziennie ze względu na tłusty skalp, dlatego najlepszym produktem byłby taki, który reguluje wydzielanie sebum. Padło na ziołową odżywkę PO. Spodobał mi się skład kosmetyku. Ale czy spełnił on moje oczekiwania? Nie do końca. ;) Produkt zaskoczył mnie, ale to było pozytywne zaskoczenie.


Skład INCI: Aqua with infusions of Organic Zingiber Officinale (Ginger) Root Oil, Organic Helichrysum Arenarium Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract (szarotka alpejska), Thermopsis Alpine Extract (łubinnik alpejski), Origanum Majorana Leaf Extract (majeranek), Pimpinella Anisum (Anise) Seed Extract (anyż), Eugenia Caryophyllus (Clove) Seed Extract (goździk), Crocus Sativus Flower Extract (szafran), Curcuma Longa Root Extract (kurkuma), Solidago Virgaurea (Goldenrod) Extract (nawłoć); Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum.

Cena: ok. 18 zł/280 ml

Opakowanie: pompka, która dozuje bardzo mało produktu, potrzeba 4-5 naciśnięć

Konststencja: odżywka dość gęsta, koloru zielonego, bardzo treściwa

Działanie na skalp: już pierwsze nałożenie balsamu na skalp okazało się porażką. Po kilku godzinach od umycia - przyklap :/ Próbowałam jeszcze kilka razy - to samo. Kosmetyk okazał się za ciężki i zbyt treściwy do pielęgnacji skalpu.

Działanie na włosy: w tym przypadku balsam sprawdził się idealnie! Nałożony na kilka minut pięknie nawilża, a co dla mnie ważne również dociąża. Włosy sa po nim niesamowicie miękkie i mięsiste. Nie puszą się, delikatnie błyszczą.  No i pięknie pachną Tybetem :p Myślę, że może obciążać. Ale dla włosów wysokoporowatych/suchych będzie świetny.

Kosmetyk trafił na moją listę ulubieńców. :)


Miałyście któryś produkt z tej serii? Jak się sprawdził?

poniedziałek, 3 lutego 2014

Nowości rosyjskie i nie tylko :)

Zaciekawiły mnie nowości, które pojawiły się ostatnio w sklepach internetowych. W sklepie bioarp wybrałam sobie te, które najbardziej mnie skusiły.

Na pierwszy ogień poszły produkty z serii Bania Agafii. Zauroczyły mnie kosmetyki w saszetkach o pojemności 100ml. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy popróbować wielu specyfików za niewielką cenę. Zdecydowałam się na:
- maskę momentalną - blask i elastyczność - żeń szeń, biały len, islandzki mech, miodunka plamista, cebulica syberyjska
- szampon do włosów specjalny - aktywator wzrostu - ekstrakt z igieł sosny karłowej, pięciornik, łopian, mydlnica lekarska, dziurawiec, eleuterokok kolczasty, rokitnik ałtajski
- balsam do włosów - aktywator wzrostu - ekstrakt z igieł sosny karłowatej, dziurawiec, pięciornik, łopian, eleuterokok kolczasty, rozmaryn, rokitnik


Dalej, olej do włosów - poprawa wzrostu - oleje łopianu, zarodków pszenicy, mięty, anyżu, lnu, rokitnika, ogórecznika, rozmarynu, szałwii, jałowca. Z tej samej serii. :) Olej jest duży - 250ml i ma super skład i fajny wygląd.


Szampon pochodzi z serii Planeta Organica Afryka. Zdecydowałam się na szampon do wszystkich typów włosów – objętość i puszystość - organiczny olej avocado 10%, olej czarnuszki, szarotka alpejska. Skusił mnie ten olej wysoko w składzie. :)


Ostatnia rzecz to mumio, o którym dowiedziałam się z bloga Eve. Mumio ma szeroki wachlarz zastosowań, ja jednak będę je używać rozpuszczone w ciepłej wodzie jako wcierkę oraz jako tonik do twarzy. Kupiłam je na allegro za kilka złotych za opakowanie.

Mumio - to prastary, działający "cuda" balsam, to "sok" ze skał. Często ludzie nazywali go "krew gór". Znali ten środek i wysoko cenili znakomici lekarze starożytności - Arystoteles i Awicenna. Można go zdobyć w wysokich górach, (na wysokości 3 do 5 tys. m. ppm) w pieczarach w postaci nacieków, sopli. Mumio krystaliczne, oczyszczone ma kolor ciemno-brązowy i formę lepkiej, mazistej masy, która mięknie pod wpływem ciepła rąk. Ma specyficzny zapach. Prawidłowo oczyszczone mumio całkowicie rozpuszcza się w ciepłej wodzie.
Mumio zawiera ok. 23 pierwiastków, 30 makro i mikro- elementów, 10 różnych tlenków metali, 6 aminokwasów, szereg witamin, olejki eteryczne, jad pszczeli, substancje smołopodobne - każda z nich może dodatnio wpłynąć na procesy życiowe człowieka, potęgując procesy regeneracyjne w różnych tkankach, działać przeciwzapalnie i ogólnie wzmacniająco, a także przywracać upośledzone funkcje peryferyjnych pni nerwowych i analitycznych centrów w mózgu. Dzięki bogatej i złożonej zawartości, wielkiej ilości elementów zarówno nieorganicznych jak i organicznych aktywnych biologicznie zgromadzonych przez przyrodę w jednej substancji mumio działa leczniczo na wiele chorób. Mechanizm działania mumio jest bardzo złożony i ma wielostronny wpływ na funkcjonowanie organizmu. Trzeba podkreślić, że jeśli w przeciętnym preparacie farmaceutycznym jest ok. 5 do 8 składników, to mumio zawiera ok. 50 komponentów, które zebrała sama przyroda w jedną całość.


Zdjęcie mojego "psynka" z cyklu: zobaczcie jaki jestem słodki! :D



Kupiłyście coś ostatnio?
Może skusicie się na którąś z rosyjskich nowości?
Słyszałyście o mumio?

Dajcie znać! :)


Przypominam o trwającym rozdaniu, macie jeszcze tydzień, żeby się zgłosić.

sobota, 1 lutego 2014

Planeta Organica - szampon rokitnikowy

Jakiś czas temu w dzień darmowej dostawy kupiłam szampon, na który już dawno miałam chrapkę. Stosowałam już rosyjski krem do rąk z rokitnikiem, który okazał się świetny. :) Może dlatego myślałam, że szampon nie będzie gorszy. Jak się sprawdził? Przeczytajcie. :)

Opis:
Olej Arktycznego Rokitnika to najbogatsze źródło witaminy C, aktywnie regeneruje i odmładza skórę, skutecznie hamuje oznaki starzenia. Odmiana rokitnika syberyjskiego jest bowiem tak bogata w odżywcze i lecznicze składniki, jak żadna inna, chociażby ta, którą spotykamy na wybrzeżach Bałtyku. Na Syberii robią najlepszy na świecie olejek rokitnikowy. Wykonują go uczciwie, nie dodając barwników, ani wyciągów z innych roślin zastępczych .

Szampon do włosów na bazie organicznego oleju z rokitnika arktycznego pomaga odbudować i zregenerować uszkodzone farbowaniem i suche włosy. Regeneruje ich strukturę, dodaje im siły, zdrowego blasku, stymuluje wzrost włosów .

Zastosowanie:Do włosów suchych, osłabionych, zniszczonych farbowaniem i zabiegami fryzjerskimi.
Skład:
Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil, Lauryl Glucoside, TEA-Cocoyl Glutamate, Cocamidopropyl Betaine, Linum Usitassimum Seed Oil, Pulmonaria Officinalis Extract, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cellulose Gum, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.

Cena: 18,50/360ml
Dostępność: ja kupiłam w sklepie ukrytewslowach

Zapach: piękny! :) Nie potrafię go przyrównać do czegoś, ale bardzo go polubiłam
Konsystencja i kolor: kosmetyk ma brzoskwiniową barwę, konsystencja jedwabista, kremowa
Wydajność: przeciętna, szampon średnio się pieni
Opakowanie: ładna, pomarańczowa butelka, otwierana na przycisk

Działanie: 
Kosmetyk polubiłam już od pierwszego użycia i to nie tylko ze względu na zapach. Bardzo dobrze sprawdził się na moich włosach, bez problemu domywał oleje i brud. Jednocześnie był łagodny i nie wysuszał. Włosy pięknie po nim błyszczały, delikatnie odbijały się od nasady, nie były spuszone. Kosmetyk nie ułatwia rozczesywania, ale też nie plącze kosmyków. Generalnie produkt jest taki, jaki powinien być szampon - łagodnie, ale skutecznie myje. Zapach nie utrzymuje się zbyt długo, a szkoda... Zostało mi go jeszcze na kilka użyć, szkoda mi się z nim rozstawać, ale czas zrobić miejsce na nowości. :)


Miałyście?
Lubicie kosmetyki z rokitnikiem?



czwartek, 30 stycznia 2014

Nowości z Biedronki - Eveline argan+keratin

Witajcie! :) Rzadko odwiedza Biedronkę, ponieważ nigdy nie jest mi po drodze. Wczoraj jednak miałam podwózkę, więc z chęcią zajrzałam do tego właśnie sklepu. W dziale z kosmetykami zauważyłam nową serię kosmetyków do włosów Eveline argan+keratin. Brałam do ręki każdy z produktów, analizowałam skład i odkładałam na półkę. I tak kilka razy. ;) W końcu się złamałam i kupiłam jeden z kosmetyków. Skusiłam się na maskę, ale kto wie, czy odżywka też niedługo nie trafi w moje ręce. ;) Poniżej możecie zobaczyć całą serię tych kosmetyków.
Obecne ceny w Biedronce:
maska 17 zł
odzywka 17 zł 
olejek 17 zł
szampon 9 zł
A tak wygląda moja maska. Jest w innym opakowaniu niż ta ze zdjęcia powyżej. Już raz jej użyłam i powiem, że zapowiada się bardzo obiecująco. :)


Pewnie jesteście ciekawi składu kosmetyku. Oto i on:



Co myślicie o tych kosmetykach?
Skusicie się na zakup?

sobota, 25 stycznia 2014

Mezoterapia-nietypowy sposób na pozbycie się zakoli

O mezoterapii igłowej słyszałam już dawno, nie wiedziałam jednak, że bez problemu można kupić przyrząd do stosowania jej w domu. Dermaroller (bo o nim mowa) przeznaczony jest do użytku zarówno domowego, jak i profesjonalnego. Jego "obsługa" jest banalnie prosta: polega na przesuwaniu rolki i "rolowaniu" wybranej części ciała. Cała tajemnica działania polega zastosowaniu malutkich, cienkich igiełek, które nakłuwają skórę tworząc mikrokanaliki. Dzięki temu zastosowane preparaty lepiej się wchłaniają, a naskórek szybciej regeneruje.
Moje założenie jest takie: dwa razy w tygodniu będę używać tego cudaka na okolice zakoli. Wcześniej zastosuję jakąś wcierkę na porost włosów albo olej Sesa. Po cichu liczę na zagęszczenie tych obszarów, chociaż zakola mam odkąd pamiętam... Przypuszczam, że proces ten będzie długotrwały, dlatego zdam Wam relację za jakieś 2-3 miesiące. Wcześniej nie będzie miało to sensu.

Mój dermaroller kupiłam na allegro za ok. 20 zł. Jestem świadoma, że to podróbka, która nie wytrzyma za długo. ;) Wzięłam go na próbę, jeśli zabieg mi się spodoba, wówczas zainwestuję w coś lepszego. Na rolce jest 540 igieł o długości 0,5 mm.
Jak stosować:
Na czystą, suchą skórę aplikujemy jak najbardziej naturalny preparat (może być np. serum z kwasem hialuronowym) i rolujemy według poniższego schematu.

Wbrew pozorom zabieg nie boli. Nakłucia są maleńkie, niewidoczne dla ludzkiego oka. Nie ma tutaj mowy o przebiciu się do naczynka i krwawieniu. Dermaroller stosowałam już na twarz i na zakola. Skóra jest zaczerwieniona, stan ten utrzymuje się nawet do 24 h. Wszystko zależy od indywidualnej wrażliwości cery na takie bodźce. Słyszałam, że niektóre dziewczyny były opuchnięte przez kilka dni... Tutaj macie przykład jaką długość igieł najlepiej wybrać przy konkretnym problemie:
Ważną kwestią jest dezynfekcja urządzenia. Mimo, że powinna go stosować tylko jedna osoba (ze względów higienicznych), należy go zdezynfekować przed każdym użyciem. Można kupić płyn do dezynfekcji narzędzi (ja taki właśnie posiadm) lub użyć zwykłego spirytusu.



Co myślicie o moim pomyśle?
Odważycie się na mezoterapię mikroigłową?

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Zapuszczam włosy!

Zastanowiłam się przez chwilę nad tym moim całym włosomaniactwem i doszłam do wniosku, że do tej pory robiłam wszystko, żeby nie zapuścić włosów. Przede wszystkim za często sięgałam po nożyczki. Podcinanie końcówek jest jak najbardziej wskazane, jednak przy zdrowych końcówkach można je ograniczyć do minimum. Był czas, kiedy cięłam włosięta co miesiąc. Nożyczki traktowałam jako receptę na włosowy kryzys. Cóż, łatwiej zapanować nad krótszymi niesfornymi włosami, niż nad ich dłuższą wersją. Może też za bardzo przyzwyczaiłam się do noszenia włosów do łopatek i nie chciałam tego zmieniać. 

Teraz trochę mi się to zmieniło. Patrząc na filmiki instruktażowe na youtube typu łatwe upięcia włosów, stwierdziłam że moje pukle są za krótkie do większości fryzur. W ogóle są trochę za krótkie.  Chciałabym zapuścić jeszcze około 10 cm, więcej nie potrzebuję. ;) Pasemko kontrolne ma długość 47 cm, zobaczymy jak to się będzie zmieniać. Opracowałam pewien plan, który zamierzam konsekwentnie realizować. Poniżej znajdziecie produkty, które będę używać w pierwszym miesiącu zapuszczania. Generalnie przed każdym myciem nałożę na skalp któryś z kosmetyków, a wcierkę po każdym myciu.

1. Balsam z enzymami pijawek - recenzja. To już moje drugie opakowanie tego kosmetyku, uważam że jest świetny.
2. Serum na porost włosów Babuszki Agafii - link do wiazażu. Jak widać, zdania na jego temat są podzielone.
3. Olej Sesa - recenzja. Już go kiedyś miałąm, ale stosowałąm bardziej na włosy niż skalp. Teraz to się zmieni. :)
4. A to już akcja u Anwen. :) Przez miesiąc będę piła drożdże, jestem ciekawa efektów. Na szczęście ich smak mnie nie odpycha, więc to nie jest dla mnie żadne poświęcenie. ;)

Co jeszcze?
Oczywiście masaże moją ulubioną szczotką Tangle Teezer. :) Postaram się także poprawić swoją dietę, gdyż ma ona ogromny wpływ na włosy. Stresu niestety nie mogę wyeliminować, ale mam nadzieję, że nie stanie mi on na drodze do zapuszczania włosów...


Macie swoje sposoby na przyspieszenie wzrostu włosów?

Jaka jest Wasza wymarzona długość?


Przypominam o trwającym rozdaniu. :)

środa, 15 stycznia 2014

Jak rozwiązałam problem wypadania? Ampułki Radical

Wypadanie dopadło mnie w nieoczekiwanym momencie i nie odpuszczało przez wiele długich miesięcy. Zdarzało się, że płakałam na widok szczotki pełnej włosów, a odkurzacz nie chciał ich wszystkich zbierać z dywanu. Próbowałam wielu specyfików, ale nawet sprawdzone ampułki Joanny z rzepą zawiodły. Sięgałam po coraz to kolejny kosmetyk, aż w końcu trafiłam na promocję w Super Pharm - ampułki Radical za 28 zł. Skorzystałam, kupiłam i to była najlepsza decyzja ostatnich miesięcy dotycząca włosów.
Skład: aqua, propylene glycol, alcohol denat., equisetum arvense extract, glucose, disodium cysteinyl disuccinate, chamomilla recutita extract, rosmarinus officinalis extract, salvia officinalis extract, pinus silvestris needle extract, nasturtium officinale extract, arcitum majus root extract, citrus limonium peel extract, hedera helix extract, calendula officinalis extract, tropaeolum majus extract, laminum album extract, panax ginseng root extract, arginine, acetyl tyrosine, hydrolyzed soy protein, polyquaternium-11, dimethicone copolyol, calcium panthotheanate, zinc gluconate, niancinamide, ornithine HCl, citrulline, glucosamine HCl, biotin, propylele glycol, betula alba extract, polysobrate 20, retinyl palmitate, tocopherol, liloneic acid, PABA, TEA, panthenol, parfum, carbomer, 2-bromo-2-nitropropane-1,3-diol, methyldibromo glutaronitrile.
Produkt ma za zadanie zmniejszyć wypadanie włosów, wzmocnić cebulki odżywiając je. Skład jest zdecydowanie alkoholowy, ja takie lubię, gdyz najlepiej na mnie działają.
Opakowanie zawiera 15 ampułek, każda po 5 ml. Jedną ampułkę można spokojnie zużyć na dwa razy - jest wydajna. Tym samym mamy kurację na cały miesiąc. Nie miałam problemu z otwarciem ampułek, gdyż każda z nich posiada plastikowe wieczko. Do zestawu dołączony jest aplikator zakładany na szyjkę ampułki. Jest to wygodne rozwiązanie, gdyż z jego pomocą nakładanie kosmetyku na skalp nie jest problematyczne, no i pozwala na szczelne przechowywanie niewykorzystanego płynu.
Działanie:
przetłuszczanie się skalpu: gdy nakładałam kosmetyk na mokry skalp (po myciu) nie zauważyłam szybszego przetłuszczania, przy suchych włosach ich przeciążenie było widoczne,

wypadanie: zmniejszyło się o jakieś 70%, byłam (i jestem) zachwycona działaniem kosmetyku :); najważniejsze, że efekt jest trwały i utrzymuje się mimo skończonej kuracji,

tolerancja skóry: mój skalp przyjął kosmetyk bardzo dobrze, zero jakichkolwiek podrażnień,

baby hair: całe mnóstwo, co mnie ogromnie cieszy po tych długich miesiącach utraty włosów,

wzrost włosów: zauważyłam, że przez ten miesiąc stosowania kuracji włosy rosły troszkę szybciej, niż zazwyczaj, nie był to jednak pektatularny efekt.


Bardzo dobry produkt, polecam jeśli jeszcze nie wypróbowałyście :)


Miałyście? Co o nim myślicie?



piątek, 10 stycznia 2014

Rozdanie z okazji urodzin :)

Witajcie! :) Dziś obchodzę ćwierćwiecze swoich urodzin. Mam nadzieję, że ta data przyniesie mi szczęście, gdyż właśnie wróciłam z państwowego egzaminu zawodowego. Obym mogła w czerwcu  ogłosić, że jestem dyplomowaną kosmetyczką. :)
Z tej właśnie okazji przygotowałam dla Was rozdanie. Zachęcam do brania udziału, ponieważ nie trzeba dużo robić, a można zgarnąć fajne (mam nadzieję ;)) rzeczy.

Co można zgarnąć:
- Olej Sesa
- Kurację odżywczą Marion - olejki orientalne
- Kolczyki
- Zabieg laminowania włosów Marion
- mnóstwo próbek kosmetyków 


I. POSTANOWIENIA
1. Organizatorem i sponsorem rozdania jestem wyłącznie ja.
2. Rozdanie trwa od 10 stycznia 2014 do 10 lutego 2014 do godziny 23.59.
3. Nie przyjmuję zgłoszeń od anonimowych, ani od blogów typowo rozdaniowych.
4. Żeby wziąć udział nie trzeba posiadać własnego bloga, wystarczy mieć konto na gmailu.
5. Wysyłam tylko na teren Polski.
6. Zwycięzcę wylosuje maszyna losująca.
7. Wyniki ogłoszę na swoim blogu do 3 dni od zakończenia rozdania.
8. Zwycięzca jest zobowiązany do napisania maila z adresem do 7 dni od ogłoszenia wyników, po tym czasie (jeżeli się nie zgłosi), losuję kolejną osobę.

II. ZASADY KONKURSU
1. Warunkiem uczestnictwa w moim rozdaniu jest bycie publicznym obserwatorem mojego bloga (+1 los)
2. Można zwiększyć swoje szanse wygranej przez:
+2 los– dodanie mojego bloga do blogrolla
+2 los– umieszczenie informacji o rozdaniu w pasku bocznym+odnośnik do rozdania

Można dodatkowo odpowiedzieć na pytanie (nieobowiązkowo):
Ile lat dziś skończyłam? :)

Schemat (umieszczamy go w komentarzu pod tym postem):
obserwuję jako:
email:
blogroll: TAK/NIE
pasek boczny: TAK/NIE
aladriela skończyła lat (liczba):


Życzę wszystkim powodzenia. :)

wtorek, 7 stycznia 2014

Szampon koloryzujący Marion - ciemny brąz

Szampon koloryzujący Marion to mój ulubiony produkt do farbowania. Czemu? Jest trwały, bardzo tani, łatwy w użyciu i co najważniejsze, nie niszczy włosów. O poprzedniej koloryzacji tym kosmetykiem możecie przeczytać tutaj. Tym razem zdecydowałam się na kolor ciemny brąz.
W opakowaniu znajdziemy butelkę z aktywatorem, saszetkę z szamponem koloryzującym i foliowe rękawiczki. Wystarczy odciąć róg saszetki, wlać zawatrość do butelki i potrząsnąć. Gotowy produkt nakładamy na nieumyte, wilgotne włosy i trzymamy 30 minut. Spłukujemy, nakładamy odżywkę (nie jest dołączona, ale mnie to nie przeszkadza), ponownie spłukujemy i gotowe.
Jedyny minus kosmetyku to jego dostępność. Nie widziałam go stacjonarnie. Kupuję od razu kilka opakować na allegro.

Skład dla ciekawskich:
Na koniec efekt koloryzacji. Włosy są miękkie, pięknie błyszczą. Zwróćcie uwagę na to, że zaczynają falować - niecały miesiąc po wykonaniu encanto.


Miałyście ten produkt?
Jakie farby polecacie? Czy może nie farbujecie włosów?



niedziela, 5 stycznia 2014

Cece of Sweden - odżywka z jedwabiem

Dziś przychodzę do Was z recenzja odżywki z jedwabiem Cece of Sweden. Otrzymałam ją w ramach współpracy, rezenzję szamponu z tej firmy możecie zobaczyć tutaj. Po przeczytaniu składu miałam mieszane uczucia i obawy, czy produkt nada się do moich wymagających włosów. Jesteście ciekawe, czy się sprawdził? Zapraszam. :)
Skład:
Aqua, Cetrimonium Chloride, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Hydrolyzed Wheat, Peptides, Isopropyl Palmitate, Hydrolyzed silk, Wheat Germ Oil, Quaternium- 80, Methylparaben, Propylparaben, Benzophenone – 4, Citric Acid, Mica, Titanium, Dioxide, Parfum.

Cena:
ok. 20 zł/300 ml

Dostępność:
Dostępność: Rossmann, Superpharm, Hebe, Natura, Laboo.
Wszystkie produkty tej marki możecie zobaczyc na stronie http://cece.pl/pl 

Opakowanie:
Odżywka zamknięta jest w butelce z dozownikiem, co okazało się wygodnym rozwiązaniem. Bez problemu wyciskałam potrzebną mi ilość kosmetyku. Opakowanie jest smukłe, fajnie stoi na łazienkowej półce. ;)

Konsystencja:
Odżywka nie jest ani za rzadka, ani za gęsta. Taka w sam raz. Łatwo się nakłada na włosy, nie spływa. Średnio treściwa.

Działanie:
Produkt okazał się fajnym nawilżaczem dla moich włosów. Delikatnie wygładza, nadaje zdecydowanego blasku kosmykom - to jego największy plus. Ułatwia też rozczesywanie, chociaż nie aż tak spektakularnie. Nie obciąża, nawet nałożony blisko skalpu. Włosy ładnie się układają, są miękkie. Nie puszy włosów, ale też zbytnio nie dociąża, zachowują zdrową puszystość. Przyjemny zapach. Nadaje się też do mycia wlosów. Jest idealna na co dzień, jednak czasami potrzebowałam czegoś cięższego, bardziej treściwego. Niestety, ale odżywka nie jest zbyt wydajna, potrzebowałam sporej ilości, moje włosy jakby ją "piły". 



Miałyście któryś z produktów Cece?
Jak je oceniacie?



piątek, 3 stycznia 2014

Powrót z Encanto na włosach

Witajcie. :) Ostatnio zaniedbałam swojego bloga, nie było mnie dość długo... Obiecuję, że się poprawie i będziecie mogły często przeczytać u mnie coś nowego.

Prawie 3 tygodnie temu przeprowadziłam na swoich włosach keratynowe prostowanie włosów. Zdecydowałam się na Encanto, gdyż inne tego typu preparaty wydawały mi się za słabe. Swój zestaw kupiłam na allegro, zapłaciłam niecałe 60 zł. Otrzymałam po 50 ml każdego z preparatów: szamponu, odżywki i "keratyny". Taka ilość wystarczy na zabieg dla włosów o długości do łopatek. Na moje włosy było tego aż za dużo.
Nie będę opisywała całego zabiegu, muszę jednak wspomnieć, że nie należał on do przyjemnych. Dlaczego? Składał się głównie i suszenia włosów suszarką z prostowania ich prostownicą. Wysokie temperatury urządzeń (zwłaszcza prostownicy) sprawiły, że w powietrzu unosiły się opary formaldehydu. Zabieg przeprowadzałam w mieszkaniu, dzie wszystkie okna były otwarte, jednak niewiele to pomogło. Oczy piekły mnie strasznie, w gardle drapało i w ogóle żałowałam, że się na coś takiego zdecydowałam... Pomagał mi mój narzeczony, dzięki niemu mogłam trzymać przy oczach mokry ręcznik i ostatecznie jakoś udało mi się dotrwać do końca.

Czas na efekt:
Włosy były proste jak druty, ciężkie i towarzyszył im przyklap, mimo że preparat nakładałam 2-3 cm od skalpu.

Po pierwszym myciu:
Dziwnie się ułożyły do zdjęcia, musicie mi uwierzyć na słowo, że były proste, chociaż już nie takie ciężkie. :)

Pielęgnacja włosów po Encanto
Generalnie nie należy używać kosmetyków zawierających chlorku sodu, silnych detergentów (sls, sles) oraz silikonów. Oleje można stosować bez ograniczeń. Przykłady takich kosmetyków: Kallos, Biovax, Garnier avocado, większość rosyjskich. 


Zalety +
- gładkie, łatwe do ułożenia włosy,
- szybciej schną,
- w końcu mogłam obciąć grzywkę, która teraz ładnie się układa,
- nie puszą się,
- pięknie błyszczą, wyglądają zdrowo,
- nie niszczy włosów.

Wady -
- uciążliwy zabieg, formaldehyd jest szkodliwy,
- przyklap przez pierwszy tydzień,
- włosy szybciej się przetłuszczają,
- szybko się wypłukuję (po prawie 3 tygodniach włosy znów zaczynają delikatnie falować),
- wymywa farbę z włosów.


Podsumowując cieszę się, że poznałam keratynowe prostowanie włosów. Uświadomiło mi to, że czuję się źle w prostych. Jeżeli kiedyś zdecyduję się na zabieg tego typu, zrobię tylko grzywkę, która najbardziej zyskała. Przy naturalnie falowanych włosach, w ogóle nie chciała się układać. Teraz jestem z niej zadowolona.


Prostowałyście kiedyś włosy keratyną?
Co myślicie o takim zabiegu?