Lato zbliża się wielkimi krokami i jakoś nie marzy mi się spędzanie go biegając w rajstopach, czy długich spodniach. Dopadła mnie przypadłość większości współczesnych kobiet - znienawidzony cellulit. Myślę, że to już ostatni dzwonek, żeby podjąć walkę, by zredukować chociaż trochę to ustrojstwo. Dlatego też tydzień temu przygotowałam program antycellulitowy, który będę stosować aż do samego lata. Albo jeszcze dłużej.
Źródło: http://www.newsme.pl/czym-jest-cellulit.html
Ale najpierw trochę informacji. Jak powstaje cellulit?
Cellulit najczęściej pojawia się na udach, brzuchu, pośladkach, czyli w miejscach, gdzie znajduje się najwięcej komórek tłuszczowych, rzadziej na łydkach i ramionach. Każdy z nas rodzi się z określoną liczbą komórek tłuszczowych, jednak nie ten fakt jest najważniejszy, a predyspozycje komórek do powiększania się. Każda może zwiększyć swoje rozmiary nawet 60 razy. To właśnie w komórkach tłuszczowych magazynowany jest przez organizm tłuszcz na „czarną godzinę”, czyli okres, kiedy może być bardzo potrzebny.
Przerosłe komórki tłuszczowe naciskają na naczynia limfatyczne, z tego też powodu ograniczana jest zdolność do wydalania przez nie niepotrzebnych produktów przemiany materii, w tym toksyn i wody. Wszystkie te produkty zaczynają gromadzić się w tkankach, co prowadzi do powstawania obrzęków. Magazynowany tłuszcz układa się rurki, daleko mu do równomiernego rozłożenia w tkankach podskórnych, z kolei włókna kolagenowe rozwarstwiają się. Efektem tych wszystkich zmian jest zwiotczenie, utrata sprężystości i widoczne na pierwszy rzut oka (lub po ucisku danego obszaru skóry) pofałdowanie powierzchni skóry.
Źródło: http://www.cellulit.edu.pl/krotko-o-tym-jak-powstaje-cellulit
Źródło: http://www.uroda.fit.pl/problemy/cellulit_bez_tajemnic,2,1,0.html
Warto dodać, że cellulit nie jest domeną tylko pań z nadwagą czy otyłością.. Wiele osób z nadwagą nie ma cellulitu, a uda niektórych bardzo szczupłych pań pokrywa charakterystyczna siatka górek i dołków przez co osoby te wstydzą się odsłaniać swoje smukłe acz niekoniecznie apetyczne nogi. To geny decydują o tym, czy nasze komórki tłuszczowe mają mniej, czy więcej receptorów wiążących tłuszcz. Rozwojowi cellulitu sprzyja siedzący tryb życia, brak ruchu i zła dieta. Ruch sprawia bowiem, że lepiej funkcjonuje układ limfatyczny i organizm szybciej pozbywa się toksyn. Źle zbilansowana dieta, bogata w duże ilości soli, tłuszczy i węglowodanów powoduje zatrzymanie w tkankach płynów, obrzęki i w końcu cellulit.
No dobra, skoro wszystko już wiemy, to co możemy zrobić, żeby faktycznie zredukować to paskudztwo? Hmmm po pierwsze musimy bardzo chcieć. Po drugie uzbroić się w cierpliwość - hodowany przez lata cellulit nie zniknie nam po tygodniu, żeby osiągnąć efekty potrzebujemy kilka miesięcy.
Mój program walki z cellulitem
1. Zdrowa dieta - bez tego się nie obejdzie. Ale co to znaczy zdrowa? Wyeliminujmy sól, biały cukier, ograniczmy tłuszcze - to wszystko lubi się z cellulitem. Za to spożywajmy więcej warzyw i owoców, pijmy dużo wody mineralnej. I tyle, nie musimy się katować żadnymi głodówkami i innymi bzdurnymi dietami.
2. Ruch - spacerujmy i ćwiczmy regularnie. Ja ćwiczę codziennie 1 - 1,5 h, wykonuję ćwiczenia typowo dedykowane wzmocnieniu mięśni ud i pośladków. Nie mam jednego zestawu, korzystam z różnych ćwiczeń, głównie z takich znalezionych w sieci. Im częściej będziemy ćwiczyć, tym wcześniej zobaczymy efekty. Ciało ujędrni się, a cellulit zredukuje.
3. Masaż gąbką. Kupiłam taką z szorstką stroną i codziennie pod prysznicem masuję miejsca dotknięte cellulitem przez kilka minut. Pobudza to krążenie, działa jak drenaż limfatyczny, przygotowuje skórę do przyjęcia kosmetyków.
4. Peeling - najlepiej kawowy lub cukrowy. Kawowy - kilka łyżeczek mielonej kawy zalewamy gorącą wodą, czekamy aż ostygnie, napar wypijamy albo odlewamy, a fusy mieszamy z żelem pod prysznic i wykonujemy peeling ciała. Cukrowy - 2 łyżki cukru mieszamy z żelem pod prysznic (opcjonalnie dodajemy łyżeczkę oliwy lub innego oleju). Taki peeling złuszcza martwy naskórek, pobudza krążenie, kofeina dodatkowo wpływa na wydalanie wody z organizmu.
5. Szczotkowanie skóry. Ułatwia wydalanie toksyn z organizmu poprzez oczyszczenie porów, poprawia napięcie skóry, złuszcza martwy naskórek, uławia przepływ chłonki. W rossmannie kupujemy szczotkę z naturalnym włosiem i szczotkujemy suche ciało kolistymi ruchami. Zaczynamy od dołu, kierując się ku górze. Ja sczotkuję nogi od kolan w górę oraz pupę i boczki. Raz dziennie.
6. Krem antycellulitowy. Jest to jedynie dodatek do kuracji, sam w sobie nie zredukuje nam cellulitu, gdyż nie ma możliwości dodarcia tak głęboko pod skórę. Stosujemy go po to, by maksymalnie ujędrnić naszą skórę. Ja używam takiego, jak na zjęciu poniżej. Ale nie polecam nic konkretnego, gdyż uważam, że wszystkie one działają podobnie. Krem dobrze jest wmasowywać po wykonanym wcześniej peelingu.
Źródło: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=45182
7. Najważniejsze zostawiłam sobie na koniec. Masaż bańkami chińskimi. Do tej metody przekonało mnie kilka artykułów oraz filmików na YouTube. Przyrządy kupiłam w aptece za ok. 20 zł - w komplecie były 4 bańki, jednak ja używam do masażu tylko jednej. Jak to zrobić? Miejsca dotknięte cellulitem smarujemy oliwką (może być taka zwykła dla niemowląt), stawiamy bańkę i wykonujemy nią podłużne lub koliste ruchy. Polecam obejrzenie dokładnej instrukcji obsługi klik. Jestem już po 3 takich zabiegach i muszę przyznać, że nie jest to zbyt przyjemne. Trochę bolesne, trzeba uważać, żeby bańki nie przyssać za mocno, bo porobimy sobie siniaki. Czego się nie robi dla urody...
Za kilka tygodni zdam relację, czy mój plan się powiódł.
Macie swoje sposoby na cellulit? Jak Wam się podoba mój program? Dołączycie do niego? ;)