czwartek, 12 grudnia 2013

Włosy - aktualizacja/Wibo sand

Minęły dwa miesiące od ostatniej aktualizacji. Wtedy widzieliście, że skróciłam włosy o ok. 6 cm. Dzięki temu trochę odżyły. Są bardzo zdrowe, końcówki lekko przesuszone. Niestety, ale odkąd zaczęłam nosić czapkę, przetłuszczają się niemiłosiernie. Mimo używania suchego szamponu, muszę je myć codziennie. Przez ostatnie dwa miesiące stosowałam głównie kosmetyki Cece of Sweden, które sprawdziły się całkiem nieźle.
Miesiąc temu farbowałam włosy szamponem marion. Kolor odrobinę zjaśniał, lecz się nie wypłukał. W świetle dziennym wygląda jak ciemna, gorzka czekolada. Nie jest łatwo teraz robić zdjęcia bez flesza, pogoda nie chce współpracować, więc musicie uwierzyć na słowo. ;) Na zdjęciach z fleszem kolor jest przekłamany. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z koloryzacji, nie spodziewałam się, że będzie aż tak trwała. Granice między odrostami i farbowanymi włosami są tak rozmyte, że nie muszę na razie farbować.

Tutaj porównanie październik-grudzień. Przyrost niewielki, jakieś 2,5 cm. I tak jest nieźle, zwłaszcza że miałam problemy ze skalpem przez ostatnie miesiące.

O lakierze Wibo sand dowiedziałam się od koleżanki, która najpierw kupiła jeden, a dzień później drugi odcień. Zachwyciła się nim tak, że dla mnie też chciała kupić. Chciałam go najpierw sama oblukać, ale była akurat promocja w Rossmannie (-40%), więc na żaden kolor już się nie załapałam. Wczoraj z ciekawości zajrzałam do szafy Wibo i skusiłam się na piasek. Zachwyciłam sięod pierwszego pomalowania. Kolor jest cudny! Pięknie mieni się w świetle, zdjęcia nie oddają jego uroku... Kryje po dwóch warstwach, schnie bardzo szybko. Dziś na uczelni zbierałam, a raczej moje paznokcie zbierały, same pochwały. :)


Jak tam z Waszym przyrostem ostatnio?
Zachwyciłyście się niedawno jakimś kosmetykiem?


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Revalid - recepta na mocne paznokcie/co kupiłam w ddd?

Moje paznokcie nigdy nie były wyjątkowo mocne, ale kiedy zaczęły się rozdwajać i łamać na potęgę postanowiłam wypróbować produkt, który poleciła mi koleżanka. :)
Opis:
W porównaniu z innymi dostępnymi na rynku preparatami Revalid® zawiera wyjątkowo dużo aminokwasów siarkowych, będących głównym budulcem keratyny, białka włosów i paznokci (aż 100 mg DL-metioniny i 50 mg L-cystyny w jednej kapsułce!). W skład Revalidu® wchodzi także specjalnie dobrany zestaw witamin, ekstraktów roślinnych i składników mineralnych, tzw. oligoelementów (żelazo, miedź, cynk). Występowanie oligoelemntów w postaci chelatów pozwala na bezpieczny i efektywny transport aminokwasów wraz z krwią do tych miejsc w organizmie, w których mogą one najskuteczniej oddziaływać na korzenie włosów i macierz paznokci. Aminokwasy wspomagają ich wzrost, stymulując prawidłową syntezę keratyny, podstawowego składnika białkowego włosów i paznokci.
Zawierają naturalne, dobrze przyswajalne składniki odbudowujące płytkę rogową i wzmacniające strukturę włosów oraz paznokci. Revalid® stosuje się jako preparat pomocniczy w leczeniu niedoborów aminokwasów siarkowych i witamin oraz związanych z nimi schorzeń włosów i paznokci.

Skład:
wyciąg z prosa 
wyciąg z kiełków pszenicy
drożdże piwne
żelazo
cynk
miedź
kwas para-aminobenzoesowy
cystyna
pantotenian wapnia
witamina B1 (tiamina)
witamina B6 (pirydoksyna)
metionina

Cena:
ok. 60 zł/90 kapsułek

Dawkowanie:
3 razy dziennie 1 tabletka

Działanie:
Przyznam, że Revalid to najlepszy preparat wzmacniający paznokcie, jaki dotychczas stosowałam. Efekt zauważalny jest już po miesiącu regularnego stosowania. Ja robię dwumiesięczną kurację raz w roku. Paznokcie są niesamowicie twarde i mocne. Nic się nie łamie, nie rozdwaja. Takiego efektu nie uzyskałam po żadnej odżywce, a stosowałam ich wiele, łącznie z Nail Tek i Herome. Revalid zadziałał także na włosy, choć już nie tak spektakularnie. Otóż pojawiło mi się mnóstwo małych, nowych włosków, które teraz sobie spokojnie rosną. Wypadanie niestety bez zmian.
Tutaj pomalowane lakierem hybrydowym.

W dniu darmowej dostawy skusiłam się na skromne zakupy. W sklepie ukryte w słowach zamówiłam szampon rokitnikowy, o którym zapachu którym krążą już legendy, oraz serum na porost włosów babuszki Agafii. Kosmetyki szybko przyszły, więc mogę już je testować. :)


Miałyście coś z tego?
Skusiłyście się na coś w ddd?



piątek, 6 grudnia 2013

Kochany Mikołaju...

Krótko mówiąc, moja chciejlista na zimę. :)

1. Komplet czapka i komin. Zapowiada się sroga zima, a ja nie mam żanych grubych otulaczy. Spodobał mi się taki zestaw, uwielbiam kolor chabrowy:
Dostępny tutaj.

2. Ciepły, zimowy sweter. Ten włochacz wygląda na milucha :)
Dostępny tutaj.

3. Piżama na chłodne noce, np. taka:

4. Kapcie soxo, np. takie:

5. Pachnące smarowidła do ciała, np. takie:

6. Z rzeczy mniej praktycznych, ale pięknych, podobają mi się bransoletki:
I taka z rzemienia, z personalnym grawerem, klik:


Jaka jest Wasza chciejlista?

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Cece of Sweden - szampon do włosów przetłuszczających się

Jakiś czas temu, w ramach współpracy z firmą Cece of Sweden, dostałam paczkę pełną kosmetyków do włosów. Były to: szmpon, odżywka, fluid do układania włosów oraz jedwab. Zdążyłam już je przetestować i dziś przychodzę do Was z recenzją mojego faworyta z tej czwórki, czyli szamponu. 
Kosmetyku tego nie otrzymałam przypadkiem, sama poprosiłam szampon przeznaczony do włosów przetłuszczających się. Dlaczego? Mój skalp jest problematyczny pod tym względem, bardzo szybko się przetłuszcza (głowę muszę myć codziennie), na dodatek wymaga stosowania mocnych i konkretnych szamponów z zawartością SLSów. Łagodniejsze rzadko kiedy się sprawdzają. Same włosy myję takim szamponem raz w tygodniu, w pozostałe dni stosuję do mycia odżywkę.
Kosmetyk zamknięty jest w plastikowej butelce z wciskaną klapką. Jest to wygodne rozwiązanie, raczej nie ma możliwości, że wylejemy za dużo produktu.  Opakowanie poręczne. Sam szampon jest przezroczysty i pachnie lekko chemicznie, ale nie nieprzyjemnie. Ma rzadką konsystencję, dla mnie jest to plusem, ponieważ nie muszę go rozcieńczać wodą, jak w przypadku gęstych. Dobrze się pieni, przez co jest też wydajny.

Cena: 27 zł/300 ml
Dostępność: Rossmann, Superpharm, Hebe, Natura, Laboo
Wszystkie produkty tej marki możecie zobaczyc na stronie http://cece.pl/pl

Skład:
Po detergentach widzimy mnóstwo roślinnych ekstraktów.

Działanie:
Na początku napisałam, że jest to mój faworyt. Dlaczego? Mój skalp był wyjątkowo zadowolony z tego szamponu. Zdecydowanie, ale też łagodnie go oczyszczał, nie powodował podrażnień. Po myciu czułam świeżość, łatwiej mi też było odbić kosmyki od nasady. Włosy pozostawały czyste na dłużej, gruczoły łojowe trochę się uspokoiły. Jeśli chodzi o działanie na włosy to produkt mocno je oczyszcza, ale jakoś specjalnie nie plącze. Wystarczy później nałożyć przeciętną odżywkę i jest w porządku.


Miałyście produkty tej firmy?


poniedziałek, 25 listopada 2013

Kolejne zakupy w Rossie/walczę z wypadaniem włosów

Pisałam Wam wcześniej, że nie wszystkie punkty z mojej zakupowej listy udało mi się zrealizować. Dlatego też pojechałam do oddalonego centrum handlowego, żeby spokojnie wyhaczyć to, co zaplanowałam. Oczywiście wyszło tego więcej. :) 


Miłą niespodziankę sprawił mi mój tż, który po powrocie z tygodniowego szkolenia wręczył mi moje ukochane perfumy. :D


Następnego dnia kupił mi eyeliner, o którym od dawna marzyłam, czyli Maybelline lasting drama. Do tej pory, jak na złość, w drogeriach był dostępny tylko kolor fioletowy. Wczoraj znalazł się i czarny. ;) Robi się nim piękne kreski, jest bardzo dobrze napigmentowany.


Do kupna podkładu Rimmel stay matte zachęciła mnie koleżanka, która zachwalała jego dobre krycie i naturalny wygląd. Wybrałam odcień 103 - true ivory. Dziś się nim pomalowałam, fajnie stopił się z cerą. Cena ok. 13 zł.


Wybrałam też dwie pomadki: Eveline long lasting w płynie (6 zł) oraz Rimmel Kate w sztyfcie (12 zł). Kierowałam się przede wszystkim trwałoścą. Zależy mi, żeby kosmetyk został na ustach zamiast osadzać się na aparacie...


Obie są w tonacji różowej. Nie pasują mi inne kolory.


A tak wyglądają na ustach. Rimmel Kate:


Eveline:


I jeszcze jeden zakup. Tym razem dokonany w Super Pharm. Upolowałam w promocji ampułki Radical przeciw wypadaniu włosów. Mam z tym straszny problem i próbuję wszystkiego, co wpadnie w moje ręce. Mam nadzieję, że Radical dobrze się spisze.


A teraz ban na zakupy kosmetyczne! Przez rok. :D

Miałyście może coś z tego?

Przyznajcie się, co ostatnio kupiłyście?

piątek, 22 listopada 2013

Pierwszy dzień promocji w Rossmannie - co kupiłam?

Chyba nie muszę nikomu przypominać, że w popularnej drogerii od dziś do 28 listopada jest promocja na kolorówkę -40% od standardowej ceny. :) Chcąc uniknąć tłumów i kupić nieotwierane produkty do Rossmanna wybrałam się w południe. Co do pierwszego...cóż, tłumu nie uniknęłam, w sklepie kręciło się już mnóstwo kobiet, a przed sklepem stali nieszczęśliwi mężczyźni. Udało mi się jednak dostać "niemacane" kosmetyki. Nie biegałam chaotycznie po sklepie, bo zrobiłam wcześniej listę zakupów. Niestety, nie udało mi się zrealizować wszystkich punktów. Co kupiłam? Zobaczcie same:
Jak widać nie postawiłam na zakupy z wyższych półek, ponieważ uważam że w większości przypadków płaci się za markę, a nie za jakość produktu. Oczywiście zdarzają się wyjątki. ;)

Baza silikonowa pod makijaż Wibo - świetnie się sprawdza na mojej świecącej się skórze. Koszt ok. 7 zł.

Paletka korektorów - pewnie najszybciej zużyję zielony na zaczerwienienia i ten jaśniutki pod oczy. Koszt ok. 6 zł.

Błyszczykowa pomadka Lovely, odcień 7 - taki błyszczący nudziak na ustach. Już ją lubię. ;) Koszt ok. 5 zł.
Pomadka Wibo elixir, odcień 5 - kremowy nudziak. Idealny na co dzień, fajnie nawilża usta. Koszt ok. 5 zł.


Podkręcający tusz Lovely - ciekawa jestem jak się sprawdzi ten jakże wysoko oceniany kosmetyk. Koszt ok. 5 zł.

Wodoodporny eyeliner Wibo - kiedyś go miałam, jest bardzo trwały. Koszt ok. 4zł.


To tyle. :)
Byłyście już dzisiaj w Rossmannie? Co kupiłyście? Co zamierzacie kupić?

Miłego weekendu. :)


sobota, 16 listopada 2013

Floresan - koncentrat przeciw wypadaniu włosów

Gdy tylko zobaczyłam łopianową serię Floresan, wiedziałam że któryś z produktów wyląduje na mojej głowie. Zdecydowałam się na kupno aktywnego koncentratu bez spłukiwania. Wtedy miałam ogromny problem z wypadaniem - pukle leciały garściami. Szukałam dla nich jakiegoś ratunku. Czy okazał się nim Floresan? Przeczytajcie :)
Niestety, gdy dzisiaj chciałabym kupić ten produkt ponownie spotkałabym się z rozczarowaniem. Wsiąknął jak kamfora. Nie ma go zarówno w sklepie, gdzie go kupiłam (bioarp), jak i w żadym innym. Nie zdążyłam też spisać składu kosmetyku ze strony, a na opakowaniu podany jest cyrylicą. Moje umiejętności w zakresie języka rosyjskiego kształtują się na poziomie zerowym, więc musicie mi wybaczyć ten brak. Pamiętam, że skład był bardzo prosty naturalny - głównie wyciągi wodne z łopianu, papryczki chili oraz pokrzywy. Zero alkoholu.


Plastikowa buteleczka mieści w sobie 100 ml płynu. Przy oszczędnym stosowaniu wystarcza na miesiąc. Produkt ma kolor zielone, pachnie delikatnie i przyjemnie. Aplikator wąski i wygodny, chociaż przy nieuwadze może wylać się za dużo kosmetyku.


Działanie:
Kosmetyk stosowało się przyjemnie, ponieważ nie wzmagał przetłuszczania skalpu, włosy były po nim delikatnie odbite od nasady. Ładnie pachniał, masaż przy jego użyciu był relaksujący. Niestety, to już wszystkie jego zalety. W kwestii wypadania nie zrobił zupełnie nic. W tym czasie pukle leciały jak szalone, zadowoliła bym mnie chociaż mała redukcja, ale nic takiego się nie stało. Swojej regularności nie mogę nic zarzucić, więc to koncentrat okazał się nieskuteczny. Zawiodłam się na nim, liczyłam na jakąkolwiek poprawę. Bez sensu wydawać pieniądze na kosmetyki, które nie robią nic z włosami. Na całe szczęście są też takie, które działają całkiem nieźle. ;)

Muszę się czymś pochwalić. :) Od wczoraj jestem "aparatką", czyli  posiadaczką stałego aparatu ortodontycznego. Mimo tego, że dziś wyję z bólu i jest mi wyjątkowo niewygodnie z ciałem obcym w paszczy (uwięzionym tam na dwa lata) to czuję się szczęśliwa. Minie wyznaczony czas, a ja pozbędę się ważnego kompleksu, jakim są moje cofnięte zęby i ogólnie wada zgryzu. To dopiero za dwa lata, ale przecież czas i tak upłynie, z aparatem, czy bez. Mój uśmiech wygląda mniej więcej tak:


Na razie mam założony tylko górny łuk. Za ok. trzy miesiące będzie też dolny.


Co myślicie o takim pozbywaniu się kompleksów?
Miłego weekendu. :)


środa, 13 listopada 2013

Czekolada na włosach

Witajcie! :) Nie było mnie z Wami dość długo, bo aż miesiąc. Cóż, tak się złożyło i nie będę Was zanudzać opowieściami wziętymi z mojego życia osobistego. Przyznam, że stan moich włosów również zniechęcał do publikowania ich zdjęć na blogu. Nie jest najlepiej, ale zamierzam mocno się zmobilizować i powalczyć o zdrowie i piękny wygląd dla moich pukli.

Mimo uciązliwego wypadania, włosy rosły dość szybko i odrosty stały się bardzo widoczne. Długo zastanawiałam się nad wyborem farby. Zależało mi na czymś delikatnym, ale równocześnie trwałym - kolor z moich kosmyków wypłukuje się bardzo szybko. Mój wybór padł na szampon koloryzujący Marion, kolor czekoladowy brąz. Produkt teoretycznie ma się zmyć po 24 myciach, lecz recenzje wizażanek temu przeczą. 

Szampon jest banalnie prosty w użyciu i co ważne, nie uczula, nie podrażnia skóry, nie barwi jej, nie śmierdzi. Wręcz przeciwnie - pięknie pachnie. Nie wysuszył moich włosów, ich kondycja się nie pogorszyła.

Cena: ok. 6 zł
Dostępność: niestety słaba, swój produkt kupiłam na allegro

Tutaj włosy kilka dni po farbowaniu (rozczochrane, po całym dniu), zdjęcie z fleszem - było już ciemno.

Tak prezentują się w świetle dziennym - są prawie czarne:
Prawda, że słodka ta wiewiórka? Dosłownie jadła z ręki. :)


Jak się mają Wasze włosy?


poniedziałek, 14 października 2013

Ciaaach/włosy w październiku/współpraca

Przez kilka ostatnich miesięcy miałam problem z wypadaniem włosów. Nadal mam. Podejrzewałam hormony, ale do tego był jeszcze stres, ostatnio antybiotyki i nieregularne posiłki. Żadna kuracja nie przyniosła efektów, a próbowałam ich wiele: kozieradka, gotowe wierki i spraye, woda brzozowa, siemię lniane, itd. Z mojej głowy wciąż ubywało włosów. Coś około 120-130 dziennie. Dużo. W pewnym momencie myślałam, że zupełnie wyłysieje. Mój kucyk zrobił się chudziutki. Co prawda wyrosło mi mnóstwo nowych włosków, ale to mnie jakoś nie pociesza. Jeszcze tydzień temu moje włosy wyglądały tak:
Może to nie jest aż tak widoczne na zdjęciu, ale wierzcie, było licho. Poza tym nie bardzo chciały się układać. Stały się oklapnięte, suche i zupełnie bez życia.

Pomyślałam, że to jest dobry moment, żeby je podciąć. Wzięłam w rękę nożyczki i ucięłam 6-7 cm. Zrobiłam to na mokro, włosy, gdyby je wyprostować, byłyby równe, a nie jak wcześniej w kształcie litery  U. Na zdjęciu pofalowane, więc tego nie widać. Oczywiście skrócenie nie rozwiązało problemu wypadania, z którym walczę ampułkami z czarną rzepą oraz balsamem z enzymami pijawek. Jednak włosy jakby odżyły, są bardziej odbite od skalpu, ładnej falują. Troszkę też mniej wypadają. 

Już wcześniej wiedziałam, że moje włosy po prostu nie są stworzone do zapuszczania. :) Długie nie byłyby ładne. Jeszcze nie wiem, czy zostanę przy tej długości, czy powalczę o dodatkowe centymetry. Na razie muszę skupić się na przeciwdziałaniu wypadania, które spędza mi sen z powiek.

Kilka dni temu napisała do mnie przedstawicielka firmy Cece of Sweden. Zaproponowała współpracę, na którą chętnie przystałam. Dzisiaj otworzyłam paczuszkę z kosmetykami. :) Podoba mi się to, że nic nie trafiło do mnie przypadkiem. Pani Anna prosiła o dokładny opis moich włosów i na jego podstawie dobrała produkty. Wyglądają obiecująco, zabieram się za testowanie.


Dotknęło Was jesienne wypadanie włosów?
Jak sobie z nim radzicie?


piątek, 11 października 2013

Chcesz czuć się szczęśliwy/szczęśliwa?

Witajcie Kochane. :) Nie było mnie z Wami długi czas. Były to chwile spędzone na przemyśleniach, refleksji na temat swojego życia. Znalazłam się w sytuacji, w której wątpiłam w słuszność drogi, którą wybrałam zaczęłam się zastanawiać, co będzie dla mnie najlepsze na obecnym etapie życia. Zdarzyło się, że po prostu usiadłam i nie miałam ochoty wstać, żeby cokolwiek zdziałać. Ogarnęła mnie niemoc. I to nie pierwszy raz w życiu. Bywają takie chwile, kiedy nawiedzają mnie myśli o tym, że moje życie jest nie takie, jakim bym go chciała. Jednocześnie nie robię nic, żeby je zmienić. Unieszczęśliwianie się za wszelką cenę. Błędne koło. Czuję się źle, ale nie nie robię, by to zmienić, w konsekwencji jest jeszcze gorzej. Zaczęłam szperać w internecie, żeby wyrwać się z tego letargu. Znalazłam to, czego szukałam. Pełen worek motywacji i inspiracji do stworzenia swojej ulepszonej drogi życiowej, do szczęścia.

Oczywiście nie wystarczyło wszystko to obejrzeć/przeczytać, chociaż był to dobry początek. Wcieliłam w życie mnóstwo nowych elementów, które cały czas sprawiają mi radość. Do innych wskazówek jeszcze się nie zastosowałam, ale w najbliższym czasie planuję. Nie rzuciłam się na wszystko na raz, bo wiem, że to nie ma sensu i tylko niepotrzebnie się zniechęcę. Małymi krokami dojdę do pełni szczęścia. :)

Na pierwszy ogień poszedł film, który podejrzałam u Zyskowej. Już wsześniej znałam filmy z cylku "Eksperymenty Derrena Browna", ale ten o tytule "Apokalipsa" jakoś przeoczyłam. Dopiero teraz go obejrzałam i cieszę się z tego, ponieważ daje wiele do myślenia. Gdybym trafiła na niego nie będąc w dołku, pewnie obejrzałabym i zaraz o nim zapomniała. Ale tak się nie stało. Chyba mogę powiedzieć, że to on poruszył całą lawinę. Obejrzyjcie, bo oprócz świetnej rozrywki może Was zainspirować do czegoś, co Was uszczęśliwi.

Kolejny film to krótkie przemówienie Jacka Walkiewicza do studentów. Facet potrafi dotrzeć do młodzieży, ma gadane. :) Jego słowa są takie prawdziwe, trafiają w sedno. W sposób dowcipny opisują fragment rzeczywistości. Polecam, nie będziecie się nudzić.

Przyszedł i czas na to, co lubię najbardziej, czyli książki. Bardziej z ciekawości, niż z wiary w obietnicę zmiany życia sięgnęłam po poradnik autorstwa Beaty Pawlikowskiej. Jestem zwolenniczką elektronicznego czytania, więc udało mi się znaleźć ebooka za zawrotną kwotę 12 zł. Przyznam, że ta pozycja wywarła na mnie największy wpływ. Czytałam i myślałam "jejku, przecież ona piszę o mnie". Okazało się, że w myśleniu jestem bardzo podobna do autorki/bohaterki. Myślę, że wiele osób jest podobnych. Na tym właśnie polega fenomen tego poradnika. Nie potrafię go dobrze zrecenzować. Jego główną ideą jest zmiana naszego myślenia na takie, które sprawi, że poczujemy się szczęśliwi.

"Lekcje stylu madame Chic" czyta się szybko i przyjemnie. Trochę jak powieść. Ale nie jest to powieść. To poradnik, z którym może nie zgadzam się w stu procentach, ale nie o to tutaj chodzi. ;) Z niektórych rad skorzystałam, z innych dopiero skorzystam, jeszcze inne odrzucę. Książka okazała się przydatna, bo pokazuje jak ogarnąć pewne aspekty życia.

Ostatnia lektura autorstwa Ani Kęskiej, autorki bloga http://www.aniamaluje.com/. Obowiązkowa pozycja. Brawo dla autorki za konkretne przykłady i ćwiczenia, które każdy z nas może wykonać. Książkę czyta się bardzo szybko, ale nie o to chodzi, żeby ją przeczytać i rzucić w kąt. Wracam do niej codziennie. I będę to robić, aż poczuję że już nie muszę. Że wszystko, co powinno, po prostu weszło mi już w krew. :) Lekke pióro sprawia, że książka przyciąga i czyta się ją z przyjemnością.

Na koniec garść linków do motywujących stronek:
http://helineth.blogspot.com/ - blog już zamknięty, ale póki jest można co nieco poczytać

To tyle na dziś. Odbiegłam nieco od głównej tematyki mojego bloga, ale dziwnie bym się czuła, gdybym się tym z Wami nie podzieliła.


Jak tam Wasza motywacja?


środa, 18 września 2013

BingoSpa - arganowa kuracja do włosów

Jak już jestem przy temacie masek BingoSpa to przedstawię Wam kolejną pozycję, którą dopiero co wydenkowałam. Kosmetyk kupiłam w Ciechocinku, byłam nieźle nakręcona, gdy zobaczyłam sklep z ciekawym asortymentem. ;) Coś w rodzaju apteki połączonej ze sklepem zielarskim. Gdy zobaczyłam kurację arganową, wiedziałam że muszę ją mieć. Olej arganowy działa cudownie na moje włosy, zarówno solo, jak i w różnego rodzaju kosmetykach. Pomyślałam, że ta odżywka musi się sprawdzić. Czy miałam rację?
Cena: 16 zł/500 ml
Dostępność: Auchan, sklepy zielarskie, sklepy internetowe, np. ten

Skład:

Tytułowy olej arganowy znajdziemy na szóstym miejscu. Dalej, naturalne, roślinne ekstrakty: z rozmarynu, rumianku, arniki górskiej, jasnoty białej, szałwii, sosny zwyczajnej, rukwi wodnej, korzenia łopianu większego, skórki cytrynowej, bluszczu pospolitego, kwiatów nagietka lekarskiego, kwiatów nasturcji większej. Na końcu parabeny, które moim zdaniem psują efekt ciekawego składu.

Konsystencjai zapach:
Produkt jest dość rzadki, ale bez przesady. Z włosów nie spływa. Miałam już dużo rzadsze odżywki. Zapach dość typowy dla tej firmy. Trochę chemiczny, ale nie odrzuca.

Działanie:
Spodziewałam się przede wszystkim świetnego nawilżenia. Tutaj się trochę zawiodłam. Maska nawilża, ale jak dla mnie za słabo. Trochę odżywia, ale niespecjalnie ułatwia rozczesywanie. Nie byłam w stanie rozczesać palcami włosów. Musiałam użyć drugiej odżywki. Trzymana pod czepkiem przez dłuższy czas sprawdza się nieco lepiej, niż zostawiona na chwilę. Plusem jest to, że nie obciąża, nawet zastosowana blisko skalpu (na sam skalp nie kładłam). Nie dociążała odpowiednio moich kosmyków, za to odrobinę je prostowała. Świetnie sprawdziła się w roli myjadła. Niezbyt treściwa, delikatna konsystencja skutecznie myła włosy, nawet pokryte olejem. Po takim zabiegu pukle ładnie błyszczały. Myślę, że kosmetyk ogólnie nie jest zły. Moje włosy mają duże wymagania i potrzebują ciężkich, treściwych masek, dlatego też kuracja arganowa okazała się dla nich za lekka.


Miałyście? Zachęciłam Was do niej, czy wręcz przeciwnie? ;)

sobota, 14 września 2013

BingoSpa - maska z ekstraktem z drożdży

Miałam już kilka masek tej firmy. Jak to tej pory z całej gromadki wyróżniała się tylko jedna - masło shea i pięć alg. Czy drożdżowa jej dorównała? Zapraszam do przeczytania recenzji. :)

Opis:
Mocne i zdrowe włosy, bez łupieżu wymagają zdrowej skóry głowy.
Kompleks witamin obecnych w drożdżach reguluje proces keratynizacji skóry głowy, przeciwdziałając powstawaniu łupieżu.
Obecność polarnych aminokwasów takich jak kwas glutaminowy i lizyna sprawiają, że drożdże posiadają doskonałą zdolność odbudowy struktury włosa.
Kompleks witamin grupy B poprawia metabolizm i uczestniczy w mechanizmie oddychania komórkowego. W ramach tego kompleksu, na szczególna uwagę zasługuje pirydoksyna (B6), witamina o udowodnionym działaniu przeciwłojotokowym, przywracającą prawidłowe funkcjonowanie gruczołów łojowych skóry.
Skład: 
Aqua, 1 Heksadecanol 1 Octadecanol (miksture), Ceteareth-20 (and) Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Propylene Glycol; Aqua, Rosmarinus Officinalis Extract; Chamomilla Recutita Extract; Arnica Montana Extract; Lamium Album Extract; Salvia Officinalis Extract; Nasturtium Offcinale Extract; Arctium Majus Extract; Citrus Medica Limonum Peel Extract; Hedera Helix Extract; Calendula Offcinalis Extract; Tropaeolum Majus Extract, Aqua; Propylene Glycol; Alcohol denat.; Faex Extract, Parfum, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben.

Cena: 12 zł

Działanie:
Nie ocenię działania produktu na skalp, ponieważ nie lubię nakłądać na skórę kosmetyków z parabenami. Tak już mam i tyle. Maska zawiera sporo ekstraktów, jednak końcówka składu nie zachwyca - alkohol  może wysuszać włosy, no i te nieszczęsne parabeny. Moje włosy zareagowały na tą maskę w sposób neutralny. Nie zrobiła z nimi nic dobrego, ale tez nic złego. Nie nawilżyła, nie odżywiła, nie ułatwiła rozczesywania, nie zmniejszyła przetłuszczania. Jako odżywka b/s też się nie sprawdziła - włosy były takie lepkie i nieprzyjemne w dotyku. Wykorzystałam ją do mycia swoich pukli. Tutaj spisała się nieźle. Rzadka konsystencja, niezbyt treściwa forma czynią z niej całkiem niezłe myjadło. Nie obciąża. Dla mnie to trochę mało, ponieważ znam całą masę odżywek, które są idealne do mycia. Jednym słowem nic nadzwyczajnego.


Miałyście? Lubicie maski Bingo?