sobota, 15 grudnia 2012

Ochładzam kolor

Jesień minęła, a wraz z nią moja chęć posiadania włosów w kolorze ciepłego brązu z czerwoną poświatą. Wiadomo, kobieta zmienną jest :p Powiększający się odrost przypominał mi, że od ostatniej koloryzacji minęło już sporo czasu, więc czas na kolejną. Tym razem moim celem było osiągnięcie ciemniego, zimnego brązu. Chciałam, żeby wyglądało jak najbardziej naturalnie. Myślę, że się udało :) Czerwony blask został wyeliminowany. Tak wyglądały włosy zaraz po spłukaniu henny.

Do koloryzacji użyłam resztki henny Khadi w odcieniu ciemnego brązu, do której dodałam nieco sproszkowanej amli oraz pudru brahmi. Zioła rozmieszałam w mocnym wywarze z czarnej herbaty i tradycyjnie - dodałam ok. 60 - 70 ml odżywki (tym razem różowej Isany, która w pewnym stopniu zastąpiła mi wycofaną z babassu). Mieszankę spłukałam po 1,5 h. Ciekawa jestem, jaki kolor będzie się prezentował na moich włosach po kilku myciach. Mam nadzieję, że nie zblaknie za szybko, chociaż u mnie farba Khadi jest niestety bardzo nietrwała.
Włosy po hennowaniu nabrały blasku, nadal są miękkie, stały się pogrubione i wyglądają bardzo zdrowo. Czasem potrzebuję odmiany kolorystycznej. Nie mam zbyt dużego pola manewru, ponieważ najlepiej wyglądam w brązach. Ale brązy też mają wiele odcieni, henny możemy mieszać w dowolnych proporcjach tak, że za każdym razem uzyskamy inny odcień :) Jestem bardzo zadowolona z efektu, kolor w sam raz na zimę :)


A Wam, jak się podoba? Często zmieniacie kolor włosów?

niedziela, 9 grudnia 2012

Rok świadomej pielęgnacji - efekty

Jak to szybko zleciało, w piątek minął rok od rozpoczęcia mojej bardziej naturalnej, świadomej pielęgnacji włosów. Przez ten czas miałam wiele wzlotów i upadków, kryzysów i zachwytów, najważniejsze jednak, że wytrwałam w postanowieniu :) W tym poście nie będzie wielkiej, niezwykłej metamorfozy. Będą ukazane stopniowe zmiany, dzięki którym zostałam zmotywowana do dalszego dbania o włosy i ich zapuszczania.

Grudzień 2011 - grudzień 2012
Wszystko zaczęło się od tego, że zapragnęłam mieć długie włosy. Były bardzo zniszczone prostowaniem i farbowaniem, więc 4 lata temu obcięłam je "na chłopaka". Podcinałam co miesiąc, żeby pozbyć się zafarbowanych końców - udało się zapuścić naturalki :) Ale moja radość nie trwała długo, ponieważ włosy długości do ramion były bardzo suche, matowe, puszyły się niemiłosiernie i rozdwajały. Winowajczynią była nieodpowiednia pielęgnacja - moje upodobanie do fryzjerskich kosmetyków typu Matrix, czy Kerastase. A także drogeryjnych - im bardziej zachwalane przez producenta, tym lepiej.
Nie dawałam za wygraną i zawzięcie szukałam w internecie sposobów, które poprawiłyby wygląd moich włosów. I tak dokładnie rok temu trafiłam na "włosowe" wątki na wizażu oraz na bloga Anwen. Początkowo zachłysnęłam się całą przeczytaną wiedzą - chciałam mieć wszystko od razu - oleje, szampony, maski... Popełniałam masę błędów, np. zupełnie odstawiłam silikony (skutkowało to rozdwajaniem się końców), włosy olejowałam codziennie, a myłam wyłącznie Barwą... Były "nagie" i zupełnie nie chronione!
Stopniowo uspokajałam się, poznałam swoje włosy, już wiem jakiej pielęgnacji potrzebują i jakie składniki lubią. Przetestowałam wiele produktów i wiele jeszcze przede mną :) Zaczęłam też naturalnie farbować, ponieważ nie lubię swojego jasnego brązu. Stosuję hennę, którą moje włosy kochają - stają się po niej grubsze, bardziej błyszczące i odporne na uszkodzenia. Nauczyłam się też mało inwazyjnej stylizacji - wreszcie mogę powiedzieć, że jestem falowana :)
Przez ostatni rok straciłam prawie 20 cm długości. Zależało mi głównie na pozbyciu się słabych, zniszczonych części włosa. Teraz moje włosy są zdrowe, odporne na uszkodzenia i mogę je spokojnie zapuszczać. Końce przestały się rozdwajać, mają dużo mniejszą porowatość, niż na początku mojej drogi, a ja zapomniałam co to puch ;) Obecnie chciałabym, żeby włosy sięgały mi do połowy pleców. Rosną dość wolno - ok. 1,5 cm miesięcznie, więc trochę sobie jeszcze poczekam ;)

Pewnie wiele z Was pomyśli, że szału nie ma :p Jednak ja jestem zadowolona z efektów pielęgnacji i nie wyobrażam sobie, żebym teraz wróciła do swoich starych metod...



Pochwalcie się - jak długo stosujecie świadomą pielęgnację?


czwartek, 6 grudnia 2012

Kochany Święty Mikołaju!

Dziś jest 6 grudnia, więc zgodnie z tradycją piszę do Ciebie list. Wiesz, że nie jestem zbyt wybredna, jeśli chodzi o prezenty i każdy drobiazg sprawi mi radość. Jednak może nie masz pomysłu na prezent dla mnie i chcesz, bym coś podpowiedziała? :p W tym roku byłam tak średnio grzeczna, no ale w końcu grzecznie zdałam egzamin na prawo jazdy, więc to też się chyba liczy, prawda? Przechodząc do sedna, tak najbardziej to chciałabym dostać:

1. Tangle teezer - szczotkę, która śni mi się po nocach. Może w końcu przestałabym wyrywać sobie włosy przy czesaniu...


2. Suszarkę do włosów. Marka mnie nie interesuje, ważne by posiadała dyfuzor, zimny nawiew oraz funkcję jonizacji. Czasami mam dosyć czekania 2 godzin na to, by moje włosy wyschły. Zwłaszcza rano, gdy się spieszę.
3. Moje ukochane perfumy, które wprawiają mnie w dobry nastrój :) Mowa o flakoniku Gabrieli Sabatini ocean&sun. Uwielbiam ten zapach!
4. Odtwarzacz mp3. Co do tego mam jedno wymaganie - musi być z klipsem, ponieważ chciałabym go zabierać do siłowni - nic nie motywuje bardziej do ćwiczeń niż ulubiona nuta :)
5. Czytnik ebooków. To już grubszy prezent, bo trochę kosztuje. Uwielbiam tradycyjne książki, ale mają 2 podstawowe wady: są drogie i są ciężkie. W takim małym urządzeniu mogłabym trzymać wiele pozycji, czytać to, na co akurat mam ochotę, bez męczenia oczu. A książki elektroniczne są tańsze od tych tradycyjnych.
6. Zestaw pędzli do makijażu. Już jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że są niezbędne do wykonania perfekcyjnego makijażu. Teraz, gdy uczę się w studium kosmetycznym, takie pędzle są po prostu wymagane - już niedługo będziemy malować się nawzajem :)

7. Torba sportowa Nike. Taka akurat, żeby spakować strój sportowy, wodę i śmigać ćwiczyć. 

To tyle :) Mam nadzieję, że czytasz wszystkie listy zaadresowane do Ciebie, Mikołaju, nawet te umieszczone na blogach ;) Bądź zdrów i odwiedź mnie w święta.


Jestem ciekawa, co Wy chciałybyście dostać...



wtorek, 4 grudnia 2012

Moja pielęgnacja curly girl

Curly girl - tym mianem określa się kobietę o włosach kręconych lub falowanych. Metoda cg jest to sposób pielęgnacji tych właśnie typów włosów. Nie oznacza to, że w przypadku włosów prostych metoda cg się nie sprawdzi. Przeznaczona jest również dla kosmyków zniszczonych, wysoko porowatych, delikatnych i mało odpornych na uszkodzenia.

Osobiście nie stosuję się do niej w stu procentach. Wypracowałam sobie własny rytuał pielęgnacyjny dostosowany do potrzeb moich fal. Przez ostatni rok poznałam moje włosy na tyle, że wiem czego im potrzeba do zdrowego wyglądu, a czego muszą unikać.  Niektórym ortodoksyjne przestrzeganie tych zasad pewnie służy, mnie nie do końca.

Według skali brytyjskiej jestem typem 2B - wavy curvy. Oczywiście skręt zależy od produktów, których akurat użyję - mogą zarówno go ścieśnić, jak i rozluźnić. Włosy ugniecione żelem na mokro będą wyglądały inaczej niż pozostawione same sobie do wyschnięcia.


Moja pielęgnacja:

Mycie
Zazwyczaj delikatnym szamponem bez sls i sles oraz silikonów. Wybieram te z łagodniejszym detergentem, np. balsam dla matek Babydream, szampony Alterra, płyn do higieny intymnej facelle, szampony rosyjskie, ostatnio turecki - cudowny swoją drogą (kupuję je w sklepach bioarp oraz kalina). Całe włosy myję szamponem tylko wtedy, gdy jest na nich olej - jeśli nie ma, skalp dostaje porcję szamponu, włosy na długości myję odżywką, np. Kallos, Ruska Bania, Mrs Potter's. Raz w tygodniu włosy i skalp myję szamponem głęboko oczyszczającym (Barwa lub jedwab do pielęgnacji Bingo), żeby pozbyć się silikonów, brudu i resztek kosmetyków. 

Odżywianie
Po każdym myciu stosuję (z reguły bezsilikonową) maskę. Zazwyczaj pod kompres na ok. 30 minut (czepek foliowy+czapka lub ręcznik), gdy nie mam czasu tylko na 5 minut. Co najmniej raz w tygodniu nakładam bardzo odżywczy produkt, który dociąża moje włosy. Tworzę go sama poprzez dodanie do porcji sklepowej maski półproduktów takich, jak olej arganowy, pantenol, kwas hialuronowy, kolagen z elastyną.

Płukanki
Moje włosy jakoś nie przepadają za taką formą pielęgnacji. Jedyne płukanki, które im służą to takie o niskim pH, tzw. zakwaszające, np. łyżka soku z aloesu, cytryny lub octu jabłkowego na litr wody. Domykają one łuski włosa, dzięki czemu po wyschnięciu pięknie lśni i jest bardziej odporny na uszkodzenia mechaniczne:)

Odżywki bez spłukiwania
Stosuję je po każdym myciu, przed rozczesaniem mokrych włosów. Sprawiają, że szczotka łatwo sunie po kosmykach nie wyrywając ich i nie uszkadzając. Poprawiają także skręt, nawilżają, dodają blasku. Moje ulubione to: Joanna Naturia - cała seria.

Odżywki na skalp
Mój skalp lubi odżywki proteinowe oraz ziołowe. W tym celu zmielone zioła (np. Maka, imbir, szyszki chmielu, skrzyp) mieszam z wodą oraz odrobiną sklepowej maski i nakładam pod kompres. Dzięku temu wyrastaja mi nowe włoski, a skalp mniej się przetłuszcza.

Czesanie
Czeszę tylko mokre włosy pokryte odżywką b/s. Do tego celu używam szczotki z włosia dzika lub takiej z Avonu plastik+włosie dzika. Marzy mi się Tangle Teezer... Natomiast grzebień z szeroko rozstawionymi zębami zupełnie się u mnie nie sprawdza, ciągnie kosmyki niemiłosiernie...

Zabezpieczanie
Silikony w preparatach do zabezpieczania końcówek to moi sprzymierzeńcy. Stosuję je na suche włosy, w które wcześniej wmasowałam 3 krople oleju arganowego. Takie połączenie jest genialne, ponieważ zapobiega łamaniu i rozdwajaniu się moich włosów.

Olejowanie
1-2 razy w tygodniu nakładam olej na całą noc, kilka razy na ok. 3 godziny. Zawsze stosuję metodę 'na odżywkę' - najpierw wmasowuję trochę odżywki b/s, później olej. Najbardziej służy mi arganowy oraz łopianowy.

Ręcznikowanie
Po umyciu włosy zawijam w turban z mikrofibry. Kiedyś używałam do tego celu ręcznika frote, który puszył moje włosy! Czasami także już po rozczesaniu, ugniatam swoje kosmyki przez ręcznik, żeby nadać im kształt, wstępnie zdefiniować fale.

Stylizacja
Mokre włosy ugniatam delikatnie przez ręcznik lub gołą ręką. Następnie nabieram na dłonie żelu lnianego lub kupnego i powtarzam ugniatanie aż do pożądanego kształtu. Wygląda to mniej więcej tak. Zostawiam je do wyschnięcia (nie używam suszarki) nie dotykając ich. Jeśli są zbyt sztywne, posklejane - ugniatam aż zmiękną. Gdy chcę odbić włosy od nasady, po wyschnięciu upinam je na czubku głowy klamrą w tzw. ananasa i trzymam tak ok. 30 minut. Czasami zamiast stylizować swoje kosmyki, upinam je w kucyk lub kok.

Są to najważniejsze punkty w mojej pielęgnacji :)


A Wy jaką pielęgnację stosujecie?