Maka to doskonałe ajurwedyjskie zioło, zwane "władcą włosów". Puder Maka jest unikalną ajurwedyjską recepturą, która leczy problemy skóry i włosów. Masaż skóry głowy za pomocą maki pomaga pozbyć się łupieżu i innych dolegliwości skóry. Jest także lekarstwem na łysienie. Maka sprawia, że włosy stają się grubsze i ciemniejsze oraz stymuluje ich wzrost. Doskonale wpływa także na cerę - pomaga w wyleczeniu różnych jej dolegliwości.
Maka ma następujące zalety:
*usuwa łupież
*leczy łysienie
*sprawia, że włosy stają się gęste
*stymuluje wzrost włosów
Waga: 50 g
Cena 12 zł.
Zastosowanie:
Odsyp wymaganą ilość proszku, dodaj trochę wody, aby uzyskać rzadką papkę (można dodać miód lub żel aloesowy jako zagęszczacz).
Nałóż na skórę głowy i delikatnie wmasuj. Odczekaj ok 40 min. Spłucz dokładnie wodą.
Nałóż na skórę głowy i delikatnie wmasuj. Odczekaj ok 40 min. Spłucz dokładnie wodą.
Moja opinia:
Puder Maka jest bardzo drobny i dobrze wypłukuje się z włosów. Jednak szału nie robi - nie powstrzymał wypadania, nie przyspieszył wzrostu, nie wpłynął na przetłuszczanie, nic zupełnie.
Buszując w szafce pełniej kosmetycznych "niedobitków" trafiłam na resztkę błota z morza martwego. Kiedyś używałam go w roli maski do ciała redukującej cellulit, a także do twarzy (naprawdę leczy trądzik). Pomyślałam, że wykorzystam je także do włosów.
Płaską łyżkę Maki wymieszałam z odrobiną błota. Do tego dodałam łyżeczkę naturalnej maski do włosów (błoto powoduje, że włosy są "tępe", dlatego chciałam zminimalizować ten nieciekawy efekt). Miksturę rozrzedziłam sokiem z aloesu. Całość wyglądała jak beton :p
Mieszankę nakładałam na skalp (czepek+ręcznik) na ok. 45 minut. Po tym czasie spłukiwałam chłodną wodą. Przyznam, że efekt mnie zazkoczył - po 2 tygodniach na mojej głowie pojawiła się cała gromadka bejbików, czyli nowych włosków. Już dawno nie miałam takkiego widoku :) Włosy co prawda nie przestały wypadać, ale cieszę się, że na ich miejscu rosną nowe. Błoto ma właściwości rozszerzania naczyń krwionośnych, przez co transport substancji odżywczych zostaje usprawniony. Myślę, że to głównie jemu zawdzięczam swoją armię ;)
Postanowiłam na razie odłożyć na bok swoje nożyczki i wzięłam udział w akcji zapuszczanie włosów zorganizowanej przez frombodytohair. W skrócie: polega ona na tym, że od 1 listopada do 31 stycznia zapuszczamy włosy przy użyciu wybranych przez siebie "wspomagaczy". Na początku oraz pod koniec akcji robimy zdjęcie naszych włosów i porównujemy przyrost. Dzielimy się informacjami, jakich "wspomagaczy" używałyśmy :)
W listopadzie będą to:
To tyle. Na grudzień i styczeń na razie nie mam planów. Wszystko wyjdzie "w praniu" :)
Zapuszczacie włosy? Co polecacie na przyspieszenie tego procesu?
kurcze ja tego olejku łopianowego nigdzie nie mogę dostać....
OdpowiedzUsuńA w sieci drogerii Natura? U mnie jest :)
UsuńU mnie niestety nie ma Natury..:/
UsuńW takim razie trzeba się zaopatrzyć w to blotko :D
OdpowiedzUsuńFaktycznie mieszanka wygląda jak beton xd
Mam makę, ale na razie używam Amlę w proszku - mi w połączeniu z maską Bingo wychodzi papka bardzo podobna do Twojej. Włosy po Amli wydają się być grubsze i bardziej odporne.
OdpowiedzUsuńAmla jest na mojej zakupowej liście :)
UsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą maską ;)
OdpowiedzUsuńja wszelkie błotka uwielbiam,
OdpowiedzUsuńwłaśnie siedzę z ziółkiem eclipta + maska drożdżowa na skalp
i olej na włosy,
szukam sposobu na zagęszczenie włosów, Twój też chętnie wypróbuję,
pozdrawiam
Błotka są świetne :) Też kombinuję, żeby zagęścić włoski...
Usuńa i jeszcze jedno, w październiku zastosowałam 2 kuracje Rzepa - Joanny i jestem zachwycona :)
UsuńZobaczymy, czy na mnie zadziała :)
Usuńkurczę, ten olejek musi być mój!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy Ci pisałam, ale nagłówek masz cudowny, to Twoje zdjęcie?
I bardzo się cieszę,l że wróciłaś na stałe:)
Dziękuję, miło mi to czytać :) Bez bloga jakoś tak mi... pusto. Tak, to moje zdjęcie, baner zrobiłam własnoręcznie i jestem z niego dumna :D Mimo tego, że jest skromny i prosty.
UsuńMoje włosy też lubią błota:) Im dłużej je trzymam, tym lepszy efekt osiągam:)
OdpowiedzUsuńU mnie maska Biovax (ta pomarańczowa, do włosów suchych) spowodowała inwazję baby hair :P A błotka nie próbowałam ;)
OdpowiedzUsuńLubię ją, ale raczej na włosy, nie na skalp.
Usuńna skalp masek nawet nie nakładam, ale chyba zacznę ;)
UsuńJa też kiedyś nie nakładałam, ale jak zaczęłam to już kontunuuję :)
UsuńŚwietny pomysł z wykorzystaniem błota z morza martwego :)!
OdpowiedzUsuń:D
UsuńDlaczego? Warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńZostałaś otagowana
OdpowiedzUsuńhttp://gosika90.blogspot.com/2012/11/tag-2x.html
Jestem z Tobą;)
OdpowiedzUsuńJak często stosowałaś maskę, że uzyskałaś taki efekt? ;O
OdpowiedzUsuń2-3 RAZY W TYGODNIU :)
UsuńMyślisz, że zasługę w pojawieniu się bejbików ma Maka, czy błotko także? Tak sobie myślę, ż czym wymieszać ziółka - mam kallosa - może też by pomogło? ;]
UsuńCiężko powiedzieć, ale myślę, że jedno podbiło działanie drugiego. Myślę, że spokojnie możesz spróbować, na pewno nie zaszkodzi :)
Usuń