czwartek, 9 lutego 2012

Historia moich włosów

Zawsze poświęcałam wiele uwagi swoim włosom. Jako nastolatka nosiłam włosy lekko za ramiona, farbowałam je średnio co dwa miesiące. Nie było koloru, którego nie miałam na głowie. Blond, jasny brąz, czekoladowy brąz, ciemny brąz, rudy, ciemna czerwień i tak dalej. Co więcej katowałam je prostownicą, lokówką, suszarką. W konsekwencji stały się przesuszone, połamane, rozszczepione na końcach, jednym słowem - tragedia.

Z chwilą pójścia na studia ścięłam włosy "na chłopaka". Wtedy zaczęłam o nie dbać, jak się okazało - nie do końca właściwie. Po pierwsze zrezygnowałam z suszarki, prostownicy, lokówki. Przestałam je także farbować, postawiłam na naturalny kolor. Co miesiąc wydawałam ogromne (jak dla mnie) sumy pieniędzy na kosmetyki fryzjerskie, które nie przynosiły zadowalających rezultatów. Moje włosy były wciąż suche i rozdwojone. Ich stan możecie zobaczyć na zdjęciu pierwszym.

Pewnego dnia trafiłam na wizaz.pl na wątek dotyczący kosmetyków bez silikonów. To był strzał w dziesiątkę. Zaczęłam się tym bardziej interesować, zbierałam informację. W końcu zrobiłam pierwszy krok - poszłam do fryzjera ściąć najbardziej zniszczone partie włosów (zdjęcie drugie). Następnie zaczęłam zupełnie nową pielęgnację opartą na szamponach, odżywkach i maskach bez silikonów oraz na olejach. Dzięki żelowi lnianemu dowiedziałam się też, że moje włosy potrafią pięknie falować. Po miesiącu moje włosy wyglądały tak, jak na zdjęciu trzecim. Czwarte przedstawia włosy po dwóch miesiącach pielęgnacji. Włosy nabrały blasku, końce przestały się rozdwajać.

Póki co, to tyle. Jestem na etapie testowania różnych kosmetyków, o których na pewno napiszę :) Czeka mnie jeszcze długa droga do osiągnięia celu, czyli długich, zdrowych i mocnych włosów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz